Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

14.09.2021

Od Vasi cd. Ogaty

Vasily obserwował śpiącego Ogatę w zamyśleniu. Czy miał jakieś plany? Gdzie się zatrzymał i czym się zajmował? Tak wiele pytań, a tak niewiele odpowiedzi. Ten mężczyzna wciąż pozostawał dla niego jedną wielką zagadką. Przez niego powiedział podczas jednego dnia więcej, niż w ciągu jakichś dwóch tygodni, a ciągle na język przychodziły mu kolejne słowa. To było coś nowego. Przywykł do samotności i ciszy, ale w jego towarzystwie chciał mówić i dowiedzieć się o nim więcej.

Niespodziewana pobudka sprawiła, że zakrwawiona szmatka wymsknęła mu się i upadła na trawę. W ostatnim momencie odchylił się, aby nie zderzyć się z Ogatą głowami lub nie oberwać w nią karabinem. Kostki zapulsowały przez chwilę tępym bólem, gdy dostał po łapach, ale tylko się pokrętnie uśmiechnął, niezbyt zrażony taką formą kary. W zasadzie została mu słusznie wymierzona, a i tak można rzec, że jego nowy kompan okazał mu miłosierdzie. Mógł znowu pociągnąć za spust. Coś jednak go przed tym powstrzymało. Zastanawiał się co takiego.

— Niewdzięczna i nietykalska z ciebie kicia — stwierdził w swoim ojczystym języku pod nosem, ale po chwili ugryzł się w język. Było na to jednak już trochę za późno, bo dopiero po fakcie usłyszał jak Ogata bluźni po rosyjsku. Cały ten czas rozumiał co mówił i nic mu nie powiedział? Zamrugał, wpatrując się w te ciemne, bezkresne oczy, ze zmieszaniem zauważając, że przeszedł mu dreszcz po kręgosłupie.

Vasia wyprostował się i niechlujnie wytarł dłonie o spodnie po tym jak wypłukał je w czystej wodzie. Wskazał skinieniem głowy na palenisko, z nad którego unosił się aromat mięsa i ziół. Przyniósł ze sobą blaszane miski. Cały jego ekwipunek do przygotowywania jedzenia wyglądał, jakby był po przejściach. W pewnych miejscach naczynia miały wgniecenia, lekkie wyszczerbienia na rantach albo nosiły ślady zapalczywego szorowania. Podkradł je z obozu, z którego wymknął się pod osłoną nocy.

Nakładając jedzenie przypomniał sobie o tym, jak ostatni raz widział się z Sugimoto. Mógł zostać z nim, uganiać się za czymś, co wydawało mu się nieosiągalne, przywiązać do ludzi, którzy zdawali się go akceptować, ale zamiast tego porzucił ich bez słowa pożegnania. Jedynym co im po nim zostało było kilka pomiętych kartek z rysunkami za pomocą których się porozumiewali.

Podał Ogacie pełną michę i łyżkę, życząc smacznego. Nie zabrał ze sobą pałeczek, bo sam ich nie używał. Nigdy się nie nauczył nimi posługiwać, choć parę razy próbował bez większych sukcesów. Wszystkich naczyń oraz sztućców zabrał po dwie sztuki, mając na uwadze, że w drodze mogą się zniszczyć lub zgubić. Czy przewidywał, że będzie dzielił posiłek z tym japońskim dezerterem? Nie, ale to go na swój sposób cieszyło. Przygotowana przez Vasię potrawa miała wyrazisty smak, a mięso rozpływało się w ustach. Może nie był kucharzem, ale jak na polowe warunki taką improwizację należało uznać za całkiem udaną.

— Spotkałem Sugimoto i tę małą dziewczynkę — zagadnął nagle, dziwnie czując się siedząc w ciszy, mimo tego, że zwykle wcale mu to nie przeszkadzało. — Wiem, że z nimi podróżowałeś. Ten szaleniec się na mnie rzucił i próbował zadźgać bagnetem. Odpuścił na widok twojego portretu, który miałem przy sobie — wyjaśnił. — Chcieli, żebym podróżował z nimi, ale ich opuściłem. Podążyłem twoim tropem, złoto mnie nie obchodzi — mruknął, wrzucając łyżkę do swojej pustej miski. Najadł się, a przyjemne ciepło rozeszło się po jego ciele. To był pierwszy ciepły posiłek jaki spożył od paru dni.

Potarł oko, czując jak ogarnia go rozkoszne rozleniwienie. Wstał i przeciągnął się, walcząc z ochotą na ucięcie sobie poobiedniej drzemki. Na niebie dostrzegł ciemne chmury, powoli zmierzały w ich stronę. Podejrzewał, że za jakąś godzinę lub dwie może zebrać się na deszcz. Jeśli miał rację, to powinni zorganizować sobie schronienie, jeśli nie chcieli odjeżdżać od razu.

— Rozbijamy obóz, czy ruszamy w drogę? — spytał, zerkając na niego wyczekująco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz