Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

20.09.2021

Od Vasi cd. Ogaty

Czy kiedykolwiek kogoś kochał? Chyba nie znał tego uczucia. Miewał wcześniej chwile zapomnienia. Zrywy, po których zbierał rzeczy rozrzucone po pokoju i po cichu oddalał się w nieznanym nikomu kierunku. Zwykł zostawiać po sobie jedynie wspomnienia błogich westchnień i pomiętą pościel. Nie pozwalał sobie na sen u boku tej drugiej osoby, na żadne wspólne śniadania. Zero przywiązania, żadnych zobowiązań. Z chwilą, gdy przekraczał próg pomieszczenia wymazywał z pamięci twarz i imię kochanka.

Równie łatwo porzucił w zapomnienie dawne życie, twarze rodziców na jedynych ocalałych fotografiach, swoje rodowe nazwisko. Dawno przestał zastanawiać się nad rozpaczą, jaką musiała przeżywać jego babcia po dowiedzeniu się o rzekomej śmierci ostatniej bliskiej osoby, która została jej na świecie. Z jakiegoś powodu odsuwanie od siebie ludzi, którym na nim zależało przychodziło mu jak z płatka. Pewnie ten fakt źle o nim świadczył, ale nie zaprzątał sobie tym głowy.

Przyzwyczaił się do samotności, polegania wyłącznie na sobie. Uśmiechał się przy stole, stukał kieliszkami z tymi zapijaczonymi mordami ze straży granicznej i pił z nimi wódkę gryzącą niemiłosiernie w gardło, a nazajutrz niewzruszenie wsłuchiwał się w ich skowyt. Coś musiało być z nim nie tak. Miał wrażenie, że Ogata jest jedną z niewielu osób, która potrafiłaby go zrozumieć. Być może właśnie to tak go przyciągało do tego mężczyzny? Gdyby chodziło tylko o jego drapieżność, znacznie szybciej straciłby nim zainteresowanie.

Zawiesił na nim spojrzenie. Wsłuchał się w to, jak nierównomierny oddech Ogaty na chwilę ucichł. Kącik ust Vasi drgnął w czymś na kształt uśmiechu. Więc to tak musiał brzmieć wtedy w lesie tuż przed strzałem — przeszło mu przez myśl. Było w tym coś intymnego i na swój pokręcony sposób ekscytującego.

— Co zechcesz — odparł, nie zdając sobie sprawy z tego, że źrenice miał rozszerzone jak na haju. Zamrugał, jakby dopiero przypomniał sobie, że powinien to od czasu do czasu zrobić. Zwykle takie wpatrywanie się przez długi czas wprawiało ludzi w zakłopotanie, ale kiedy się skupiał czasami zapominał o tak błahych rzeczach jak ruch, mruganie czy potrzeba zaczerpnięcia oddechu. Zatracał się w jednym punkcie, aż wszystko dookoła przestawało istnieć. Tak właśnie czuł się w towarzystwie Ogaty i świadomość ta go obezwładniła, gdy odpowiedział na głos to, co pomyślał.

Poczuł jak policzek zaczyna mu płonął purpurą. Potarł go wierzchem dłoni, choć nie sądził, by ten fakt umknął mężczyźnie. Znajdowali się tak blisko siebie, że czuł ciepło jego oddechu. Przygryzł dolną wargę, odsuwając od siebie chęć pocałowania go. Jeszcze niedawno dostał od niego po łapach za niewinną chęć pomocy. Pewnie teraz potraktowałby ostrzej, choć i ta wizja była kusząca, gdyby nie fakt, że nie chciał go do siebie zrazić.

— No i nie będziesz musiał podróżować na piechotę — dodał dla zachęty. Przesunął kciukiem po bliźnie na żuchwie Ogaty, zastanawiając się nad tym jak się ich dorobil. Powoli powiódł dłonią niżej, przez szyję, aż po podstawę karku i kłujące, na krótko ogolone włoski, zatrzymując ją dopiero nisko na plecach Ogaty. Czy to właśnie w tym momencie, kiedy znajdowali się tak blisko siebie, że niemal stykali się nosami, zdał sobie sprawę ze swoich uczuć? Ta myśl spowodowała, że krew zadudniła mu w uszach. Wizja zakochania przyprawiła go o zawrót głowy. Może naprawdę oszalał? To chyba mniej by go przeraziło. Przecież miłość oznaczała słabość, a on do tej pory nie mógł sobie na nią pozwolić. Czyż jednak Kraina nie oznaczała końca wojny, a zarazem nowego początku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz