Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

4.09.2021

Belladonna of
sadness

Abigail
McCallum.
Przyciąga wzrokiem upiornie bladych, oliwkowych ocząt, kusi zadowoleniem pełnych, zaróżowionych ustek, tak ładnie układających się w roznamiętniony uśmiech, kiedy czuje spływający po plecach pot, kiedy zmęczenie dusi nieprzyjemnie, a okalające poliki rumieńce wydają się jeszcze czerwieńsze niż zazwyczaj. Rudy lok wiruje w rozgrzanym powietrzu sceny, grzywka przysłania spojrzenie, to samo, które tak wielu próbowało już złapać, zachować tylko i wyłącznie dla siebie, mimo iż wszystkie ich twarze wyglądały dla niej dokładnie tak samo – nie potrafiła dłużej rozróżniać głębokich barytonów męskich głosów, zawsze równie głodnych i zawsze równie bezwstydnych, wulgarnych. Prosta, wyuzdana egzystencja, ciało o idealnych krągłościach, siła głosu dalej gotowego wyśpiewywać ku nim kolejne wersety ułudnych obietnic gwałtownych rozkoszy są jednocześnie wszystkich i nikogo. Wszystkich, nikogo, lecz nie jej własne. Jest niczym prócz produktu męskich, jurnych marzeń, wie to doskonale. I choć czuje się brudna, choć świat, który stworzyła sobie sama, zniszczył ją doszczętnie, nie krzyczy, nie wierci się, nie ucieka. W końcu zawsze chciała śpiewać.
Stop. Muzyka urywa się w półdźwięku, niby bestialsko przerwany koncert. Rozchwytywana wzrokiem obcych Abigail zatrzymuje się w doskonale wyćwiczonej pozie, bierze głęboki wdech, jakkolwiek próbując uśmierzyć ból rozpalonych mięśni. Wtedy ustaje. Cisza, tak krótka i ulotna, przysłonięta ścianą wiwatów, donośnych okrzyków. Bukiet czerwonych róż ląduje przed czarnymi, lśniącymi pantofelkami, a jego intensywna woń drażni drobny nosek, tak zapachem róż zmęczony. Weźmie go do ręki. Zaciśnie dłoń na kolczastych łodygach, tak silnie by przebiły gładką skórę, uśmiechnie się skromnie i podziękuje jeszcze skromniej, tylko po to, by zaraz po zejściu ze sceny wrzucić go do stojącej nieopodal, pustej beczułki. Czerwone pąki wylądują na dnie, z wolna tracąc swój kolor i swój swąd, przez który nieraz to już brudziła ciasny gorset wymiocinami.
W drodze do domu znów zatrzyma ją Perkins, znów wprosi się do mieszkania, znów muśnie dłonią gołe udo, z wolna kierując swe smukłe, sprawne paluszki ku kobiecej bieliźnie. A ona mu pozwoli. Równie głodna, równie bezwstydna, równie zepsuta.
one. two. three. four.
27 lat, 11.02.1819 / tancerka oraz wokalistka burleski / Huronfield

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz