Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

13.09.2021

Od Annushki CD. Vasi

Gałązka trzasnęła pod stopą, a ona przeklnęła tak, jak uczył jej tego Myszkin. A może jednak nie uczył – bo mężczyzna nie był najlepszym przykładem ojca wychowującego w rozsądny sposób swojego potomka; raczej nie przysiadł z nią nigdy do kaligrafii, nie nauczył rachunkowości i nie wytłumaczył zasad, według których działa świat. Kto wie, może z góry założył, że jego córka wszystkie te umiejętności wyniosła z zakonu, zamkniętego przed otaczającym go światem na cztery spusty. A może po prostu nie wiedział, jak to robić, czego Annushka nigdy miała mu nie mieć za złe – bo skąd miał wiedzieć, jak nauczyć życia dorastającą dziewczynę, samemu nie do końca prowadząc je w udany sposób.
Przecież się starał, a to było najważniejsze.
Dziewczyna potykając się o własną stopę, uświadomiła sobie, że przekleństwo, którego Myszkin w rzeczywistości nigdy jej nie nauczył, usłyszała od mężczyzny, gdy ten zaciął się przy goleniu. Mrugnęła, a w kaprawych oczkach błysnęła iskra nagłej świadomości, mrugnęła drugi raz.
Poleciała do przodu, na kolana i dłonie. Skórę podrażniły igły i leśna ściółka, na skórze zostało błoto, skóra została przerwana i podrapana. Na szczęście przypasany do pasa sierp wbił się jedynie w grunt, nie Annushka syknęła, kaszlnęła raz i drugi.
A następnie czym prędzej zebrała się do dalszego biegu, doskonale wiedząc, że należy uciekać. Czym prędzej, czym szybciej, póki krocząca za nią, prawdopodobnie pięć razy większa od niej, bestia jej nie dogoniła.
Może powinna była wspiąć się na drzewo. Może należało myśleć o tym chwilę wcześniej, bo zwierz za nią ryknął, a ona, niby sarna spoglądająca prosto w oczy swojego mordercy, mordercy zwanego bronią o długiej lufie i o niezwykłej celności, stanęła. Zamarła, odwróciła się do niedźwiedzia twarzą i po prostu zaczęła się modlić, uważając, że to jedyne co jej zostało.
Modlitwa była pełna przekleństw, obelg i inwektyw, bo już dawno przestała błagać Jedynego o jakąkolwiek litość, wskazówkę czy współczucie – litość nigdy do niej nie docierała, wskazówki się nie sprawdzały, a na samym współczuciu wyżyć się nie dało. Słowa pełne złości spowodowane niesprawiedliwością, która raz po raz ją dotykała, przynajmniej pozwalały jej wyrzucić z siebie te brzydkie, gotujące się w jeszcze brzydszym ciele, emocje.
Zawsze coś.
Stwór wspiął się na tylne nogi, wyprostował się dumnie i zerknął na nią czarnymi niczym węgiel oczętami. Uroczymi można by rzec – w końcu tak ładnie odbijały światło, przypominały oczęta bezdusznych lalek, którymi bawiły się dzieci na ulicach wszystkich mieścin. Niedźwiedź zastrzygł bardzo puszystymi uszami, za które, gdyby była młodsza, bardzo chętnie by delikwenta wytarmosiła.
Kto wie, może nawet zostawiłaby buziaka na tym mokrym, ogromnym nosie, teraz marszczonym bez przerwy w geście węszenia.
Oddech ugrzęzł w dziewczęcej piersi, a gdy spojrzenia obu stojących na przeciwko siebie stworów w końcu się spotkały, zaczęła ponownie uciekać. Z dłonią zaciśniętą na rękojeści sierpu, jakby ten miał jej pomóc w potyczce ze zwierzęciem, jakby miał ochronić przed ostrymi kłami i przed łapami, które już gotowały się, by rozszarpać jej ciało.
— Padnij!
I padła ponownie, prosto w leśną ściółkę, bo nauczyła się, że poleceń Myszkina zawsze należało się słuchać – bez zadawania pytań, bez wątpliwości. On zawsze wiedział, co dla niej najlepsze. Padł strzał, ziemia zadrżała, padł w końcu i niedźwiedź.
— Nic ci nie jest?
I uświadomiła sobie, że polecenie wcale nie padło z myszkinowych ust; bo ten przecież już dawno pogrzebany był pod rozgrzanym piachem nienazwanych i nieokiełznanych przez nikogo pustkowi. Uniosła się na poobcieranych od upadku dłoniach, zerknęła niepewnie na stojącego nad nią mężczyznę. Było ciemno, ale przecież od razu mogła stwierdzić, że nie przypominał łowcy głów nawet w najmniejszym stopniu, choć w jednym szczególe.
Przeklnęła po raz kolejny po myszkinowemu i nawet nie zauważyła, gdy słone łzy zaczęły niespodziewanie skapywać na brudny grunt.
— Nie, nic mi nie jest — burknęła niemiło i niezbyt wyraźnie, czym prędzej starając się stanąć na własnych nogach. Pieprzony akcent, pieprzony, ostry akcent, który posłużył za zmyłkę i za chwilową nadzieję, którą właśnie przeżuto, po czym wypluto na leśną ściółkę.
Annushka stanęła na tych swoich krzywiutkich nogach, otrzepała się z brudu, ale nie pomogło to w pozbyciu się błota, które przykleiło się do tekstyliów. Dziewczę westchnęło cicho, ściskając dłoń na rękojeści swojej broni. Zerknęła niepewnie na mężczyznę, kto wie, może i szklane tęczówki błysnęły z zainteresowaniem.
Podobny, pieprzony akcent musiał przecież świadczyć o jakimkolwiek wspólnym, może choć bliskim pochodzeniu.
— Dziękuję — wymamrotała niepewnie.
Przecież nigdy nie była kobietą wielu słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz