Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

13.09.2021

Od Vasi cd. Ogaty

Vasily kątem oka zwrócił uwagę na to, że Ogata mu się przygląda. Nie przeszkadzał mu ten fakt, przecież obaj byli mężczyznami, więc widok nagości nie powinien być niczym zaskakującym ani szczególnie gorszącym. Rosjanin miał szerokie ramiona i umięśniony brzuch pokryty u dołu krótkimi, rudawymi włoskami. W ostatnim czasie mimo odniesionych obrażeń nie stracił na formie. Zapewne lekarz zaleciłby mu dłuższą rekonwalescencję, ale on szybko dochodził do siebie. Nie znosił czuć bezsilności czy bezradności. Leżenie w łóżku jak kłoda sprawiało, że zaczynał się gorzej czuć, ale psychicznie, nie fizycznie. Nie rozckliwiał się nad tym, że do końca życia jego twarz będzie wyglądać inaczej. Szybko przeszedł nad tym do porządku. Przecież każdy prędzej czy później się zestarzeje i nie będzie wyglądał tak atrakcyjnie jak lata temu. Poza tym, wygląd to nie wszystko. W przypadku paskudnego charakteru nawet najbardziej urodziwe oblicze szybko zbrzydnie.

Czysta koszula o kremowym odcieniu przylgnęła mu do wilgotnych pleców. Po opalonym karku wciąż spływały krople wody, wsiąkając w jasny materiał. Przydługie kasztanowe kosmyki podwinęły się niesfornie, czego nawet nie zauważył. Skupiał się na stanie Ogaty, który prawdę mówiąc poważnie go zaniepokoił. Wydawał się bliski płaczu. Może ktoś zrobił mu krzywdę i w ten sposób reagował na sytuację, z którą nie umiał sobie poradzić? Vasia miał mętlik w głowie. Tego człowieka naprawdę trudno było rozgryźć, ale mimo wszystko zadawał sobie ten trud, chciał tego.

Otulony miękkim kocem wyglądał na takiego bezbronnego i zagubionego. Rosjanin zatrzymał wzrok na palcach kurczowo zaciśniętych na karabinie. Czyżby się bał? Ale kogo? Przecież chyba nie jego. Deklarował pomoc, a to co robił przemawiało za tym, że mówił prawdę. Nie wyrządził mu też jak dotąd żadnej krzywdy. Jeśli to strach, raczej musiał wiązać się z kimś lub czymś innym. Przez moment Vasily pomyślał o wojnie. Niektórzy dostawali ataku paniki na froncie. Jedni zaczynali przez to uciekać, całkowicie tracąc głowę, a przez to często i życie. Inni kulili się podobnie do Ogaty zastygając w bezruchu lub drżąc spazmatycznie. Wspomnienia rozlewu krwi również brzmiały jak całkiem prawdopodobna przyczyna takiej reakcji.

Warczenie nie wywarło na nim wrażenia. Bynajmniej nie zląkł się tego ostrzegawczego dźwięku, ale postanowił uszanować granice Ogaty. Ukucnął obok niego i pokazał mu leki. Na jednej z butelek znajdował się szkic na pierwszy rzut oka przypominający lawendę. Zapach tajemniczej zawartości wskazywał jednak na kocimiętkę. Vasia sam narysował ten symbol, żeby w razie potrzeby łatwo móc odnaleźć to, czego szukał. Postanowił, że przyrządzi mu napar z kocimiętki i kilku innych ziół o leczniczych właściwościach. Receptury nauczyła go babcia, więc z pewnością przepis był przekazywany z pokolenia na pokolenie. Starsza kobieta z pewną dozą dystansu podchodziła do lekarzy i medycyny. Być może związane było to z wiarą i faktem, że była dość religijną osobą albo dlatego że przez całe życie ziołolecznictwo okazywało się wystarczającym dodatkiem do gorliwych modlitw.

Sprawnie rozpalił ognisko i postawił nad nim kociołek z wodą, a następnie zmiażdżył i wrzucił do niej ususzone rośliny. Drobne listki kocimiętki pływały po powierzchni zanim nabrały wilgoci. Wokół paleniska wydobywał się dzięki nim przyjemny, aromatyczny zapach ziół, który przypominał Vasi dzieciństwo.

— Nie wiem co ci jest, bo nic mi nie mówisz — stwierdził, trochę niepocieszony brakiem współpracy z jego strony. Miał nadzieję, że kiedy mężczyzna wytrzeźwieje zrobi się bardziej skory do rozmów i tym razem nie skończy się na postrzale. — Czego mam nie próbować? Udzielenia ci pomocy? — zapytał trochę skołowany.

Przemieszał napar, a na koniec przefiltrował go przez gazę, aby liście nie przeszkadzały w piciu napoju. Nalał gorącego płynu do trochę krzywego, metalowego kubka, a następnie podał

— To na ból — rzucił słowem wyjaśnienia. — Poczujesz się lepiej jak wypijesz — dodał zachęcająco. Sam też nalał sobie tajemniczej mikstury i upił dwa łyki, aby udowodnić w ten sposób, że to żadna trucizna. Poczuł jak płyn parzy go w język i tył gardła, ale to drapiące uczucie szybko przeminęło. Starał się mówić mniej rozkazującym tonem, chociaż czasy w języku wspólnym wydawały mu się trochę skomplikowane. Najczęściej używał właśnie tego, który wydawał mu się najprostszy.

Obserwował mężczyznę z przeciwnej strony ogniska, rozmyślając nad tym co go spotkało i z czego wynikało jego zachowanie. Nagle przypomniał sobie o ryglu, który nadal ciążył mu w kieszeni. Przez chwilę się wahał, nie mając pewności czy oddanie kluczowej części broni Ogacie to dobry pomysł, ale przecież mu obiecał mu zwrot własności po wyjściu na ląd. Westchnął i wyciągnął z przepastnej, wilgotnej kieszeni rygiel. Wytarł go o swoją czystą koszulę, a następnie wyciągnął rękę nad ogniskiem, by oddać skradzioną część brunetowi.

— Oddaję, ale proszę żebyś nie dłubał w oku. — Prośba z jego ust brzmiała łagodnie i została wypowiedziana z troską. — Nie chcę, żebyś dostał zakażenia. Wolisz przemyć je sobie sam?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz