Rewolwerowiec omiótł spojrzeniem otaczające go pustkowie,
palce nerwowo zatańczyły na drewnianej rękojeści broni chwilę wcześniej schowanej w kaburze. Powinien był być ostrożniejszy. Powinien, ale nie był. Wylądował więc na środku odludzia – bez wierzchowca, bo ten, spłoszony przez niezbyt fortunną żmiję, wspiął się raz, drugi, zrzucając swojego jeźdźca. Bez zapasów, bo te były przy siodle. Z resztką pieniędzy, bo większe oszczędności były schowane w głębi tobołków. Przeklął pod nosem i rozpoczął wędrówkę do najbliższego miasta, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że będzie to bardzo długa podróż. A długie podróże przez pustkowia miały to do siebie, że rzadko kiedy uznawano je za udane i zakończone.
Dzikie bezkresy pożarły już niejednego, wytrawnego jeźdźca – nic dziwnego
więc, że żółtodzioby raczej nie zapuszczają się w ich okolice. Nie przepadają
za samotnymi, niepochowanymi pod ziemią kośćmi pękającymi pod ciężarem ich
wierzchowców, niektórzy z nich, o dziwo, nie są również idiotami.
Rozciągająca
się przed oczami pustka jednak kusi, tak jak i tajemnice, które mogą się w
niej skrywać. Czy wsiądziesz więc w siodło i wyruszysz w niekończącą się
podróż, narażając się na niezbadane niebezpieczeństwa oraz bandyckie szajki
gotowe, by okraść ciebie ze wszystkiego, nawet ze spodni? Czy może jednak
zostaniesz w rozpadającym się mieście, próbując podjąć się wprowadzenia reform
i porządku, a to wszystko wśród ludzi o wątpliwej moralności, którzy w każdej
chwili gotowi są wysłać cię na stryczek? Zostaniesz przy pracy
przekazywanej z ojca na ojca lub z matki na matkę – zajmiesz się bydłem,
zostaniesz krawcową czy organistą w zużytym, pozbawionym boga kościele?
Naukowcem, który codziennie zapuszcza się ku Gardzieli, chcąc zbadać
kryjące się tam niespotykane stworzenia?
Ostatecznie wszystkie te
opcje wydają się beznadziejnymi – ale to przecież ty podejmujesz
decyzję.
– Krasnolud tutaj? – Mężczyzna podniósł brew.
– A co, nie pasuje? — odburknęła brodata postać siedząca na niezbyt okazałym wierzchowcu, porównując do stojącego tuż obok konia. Cóż, muły nigdy nie były widowiskowymi zwierzętami, ale przynajmniej doskonale sprawdzały się w trudnych terenach, gdzie czasami należało wspiąć się na bardziej stromy stok.
Mężczyzna jedynie wzruszył ramionami, bo przecież obaj doskonale wiedzieli, co miał na myśli. Krasnoludy spotykało się w kuźniach. W kopalniach. Ale nie w obozowiskach tuż obok Gardzieli, gdzie potrzebowano jak najsprawniejszych, odrobinę szalonych, a przede wszystkim zwinnych ludzi – w końcu czasami jedyne, co pozostało do zrobienia, to wziąć nogi za pas.
Krasnolud uśmiechnął się, a za duży, kowbojski kapelusz zjechał mu na nos.
Kto wie, może to ty staniesz się szczęśliwym posiadaczem wisiorku z cyprnaitu?