Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

15.09.2021

Od Ogaty cd. Vasi

 Możliwe, że jego reakcja była zbyt gwałtowna i bezpodstawna. Możliwe, że… że ten sen był czymś naprawdę dziwnym i równie dobrze mogła być to robota tej jeszcze dziwniejszej miksturki i nawet jeśli nie była to trucizna, to spowodowała ona że śnił o czymś niepokojącym, co najprawdopodobniej będzie dokuczać mu przez najbliższy czas. 

Usłyszane słowa po rosyjsku z lekka zbiły go z tropu, lecz nie pokazał tego po sobie. Owszem, był porównywany do kotów, rysi, żbików, prostytutek czy wszelakiego kotowatego stworzenia z mitów, legend i historyjek, lecz nikt nigdy nie powiedział tego w taki sposób, w jaki zrobił to Vasily. Facet był dla niego pełen niespodzianek, na pewno nieświadomy na to, jaki wpływ przez to miał na niego. 

On, najwyraźniej, na niego też miał jakiś wpływ.

Nie odezwał się ani słowem, decydując się nie wspominać na głos o sytuacji sprzed chwili ani nie komentować bycia nazwanym kicią, bo szczerze mówiąc, nie miał ochoty na rozmowę, na otworzenie paszczy i wydobycie z siebie czegoś innego niż kolejnego ziewnięcia. Chciał dalej pospać, lecz jednocześnie wizja ponownych widoków jak wcześniej go od tego odstraszała bardziej niż wystarczająco. 

Ogata nie śnił. Nie zasługiwał na to, zważając na to, że według wielu był potworem. Zwykłą bestią bez uczuć i serca, które dawno pochował gdzieś daleko, ale które ciągle dawały o sobie znać, w ten czy to inny sposób. Nie cierpiał śnić, nie cierpiał pokazywać słabości, nie cierpiał uczuć, które zawsze znajdowały jakiś sposób a żeby to się ujawnić.

Zdusił w sobie wszystko i z lekka opuścił broń, lecz ciągle trzymając ją w jednej ręce.

Już nie chodziło o sam fakt że czuł się zagrożony czy że mu nie ufał – był to po prostu dla niego przedmiot, który sprawiał że czuł się lepiej, że czuł się odrobinę bardziej komfortowo. Zacisnął palce, a wzrok poszedł za skinieniem głowy Rosjanina. Wtedy też uderzył w niego zapach, tak podobny a tak różny… Do pewnego innego. Nie odezwał się ani słowem, lecz umysł przed oczy podsunął mu widoki z tamtego dnia. Przeniósł spojrzenie pomiędzy wszystkim co się znajdowało w tym miejscu, zastanawiając się, czy Vasily wiedział o tym? Najprawdopodobniej nie. Chyba że to był jego cel.

Pochwycił miskę i łyżkę, oczywiście nie dziękując i wgapił się w nią, jakby była pełna przeokropnych grzybów. Usiadł i podwinął rękaw prawej ręki, drugą mając schowaną pod materiałem. Nie chciało mu się znowu walczyć z tym ubraniem. Z początku niechętnie, ale zaczął jeść, mrucząc pod nosem. Dawno nie jadł czegoś faktycznie przygotowanego i ciepłego, zajadając się wcześniej czymś… zrobionym na pół gwizdka i z jego umiejętnościami kucharzyny, którą nigdy nie był, nie jest i nie będzie. W skrócie, jadał normalnie (może nawet troszkę więcej), czasami zapuszczał się w tym celu do miast, podjadał gotowe owoce czy zieleninę z lasów (albo i nie lasów), w efekcie czego oprócz muskulatury wyrobionej przede wszystkim w armii, to posiadał mięciutką warstwę i z lekka pyziate policzki. 

Momentalnie spochmurniał, słysząc jego kolejne słowa. Spotkał Asirpę i Sugimoto. Kiedyś także z nimi podróżował, w swoich własnych celach, lecz… parę rzeczy się wydarzyło i oprócz odłączenia się od nich, opuścił kraj swój i sąsiedni, pojawiając się w Krainie ze swoją naszprycowana środkami przeciwbólowymi głową, przez którą przechodził zakrwawiony bandaż. 

Początki w Krainie w jego przypadku były ciężkie, próba przyzwyczajenia się do tych wszystkich różnic była ciężka, a doświadczenia przytłaczające, w efekcie czego chował się w Gęstwinie bądź w Górach Hanower. 

Mruknął pod nosem i podniósł brew, słysząc o… swoim portrecie…? Wzrok ponownie utknął na mężczyźnie, który biadolił kolejne pierdoły. W ślad za nim odłożył puste pseudo naczynia, lecz to by było na tyle. Wzrok miał całkowicie skupiony na nim, na jego każdym ruchu, na to w jaki sposób mięśnie się napinały pod koszulą gdy ten się rozciągał. Jego umysł nie do końca rejestrował zadane mu pytanie, zamiast tego po prostu patrząc i czując znajome rosnące płomienie w środku. Zmrużył oko i przetarł twarz piąstkami, które były schowane pod rękawami, po czym wstał na chwiejnych nogach. Otworzył usta, chcąc coś powiedzieć, ale zamknął je. Mrugnął i ściągnął brwi w dół.

— Vasily. Jesteś pierdolnięty — powiedział w końcu, swoim łamanym rosyjskim podczas którego używania dostawał swego rodzaju chrypki. Po wypowiedzeniu tych słów odwrócił się, zgarnął po drodze jakieś szmaty i udał się pod drzewo, gdzie zwinął się w kulkę, przytulając karabin do rozgrzanego policzka, zakrył się kocem, a w dłonie dodatkowo pochwycił jakiś materiał, który pachniał… Ciekawie. Przyjemnie. Zamruczał pod nosem, wciągając ten zapach. Odwrócił się na drugi bok, krzyżując w ten sposób spojrzenie z błękitnymi oczami. Uśmiechnął się leciutko, całkowicie nieświadomie i raczej w stu procentach do siebie, pulsowanie w całym ciele dające o sobie coraz bardziej i bardziej znać. Oddychał szybciej, na policzki wpłynęły rumieńce, a źrenice oczu zwężając się, pokazując jego odrobinę jaśniejsze od czerni tęczówki. 

Po części był teraz zdany na łaskę rosyjskiego dezertera. Świetnie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz