Stanley poleca się na wąteczki, jesteśmy nastawieni z nim na wolne pisanie, raczej krótsze teksty, w planach jeszcze Billy albo Stella do dodania jako postać, można mieszać Mistrzem Gry, można wykorzystywać w wątkach po omówieniu tego ze mną. Kod od cudownej Emme, a art poglądowy od Minttu Hynninen.
Kolumna góra
Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.
W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.
Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.
Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.
31.10.2021
Poślę ich wszystkich w diabły
30.10.2021
Od Annushki cd. Vasi
29.10.2021
Od Odette cd. Ruby
27.10.2021
Od Julesa CD. Claire
26.10.2021
Od Mae do Adama
25.10.2021
Od Abigail CD. Julesa
Od Julesa CD. Abigail
20.10.2021
Od Oriona CD. Abigail
Od Vasi cd. Ogaty [+18]
Przez twarz Vasi przemknął uśmiech, gdy zauważył jak Ogata zadrżał. Pozwolił mu się pociągnąć na łóżko, bo przecież i tak nie miał nic innego do roboty. Pościel nie wydawała się pierwszej świeżości, wyglądała na dość starą, cholera wie kiedy ostatnio raz była prana, ale nie zaprzątał sobie tym głowy. Sypiał w gorszych warunkach. Na słomie w stodole albo pod gołym niebem, ukryty gdzieś pod prowizorycznym szałasem lub w koronie drzew. Zdążył przywyknąć do takiego życia. Leżenie w łóżku wydawało mu się przez to aż dziwne, zaskakująco normalne.
Przez chwilę wisiał tuż nad nim, tak blisko, że czuł gorący oddech mężczyzny ma swojej skórze. Ostatecznie uwalił się jednak na skrzypiącym materacu u jego boku. Przeciągnął się, wzdychając cicho. Ostrzeżenie Ogaty powinno go zniechęcić, sprawić, żeby dał sobie spokój i wybił z głowy próbę utworzenia między nimi relacji, ale nie zamierzał się tak łatwo poddać. Objął go jedną ręką w pasie, a drugą podłożył sobie pod głowę.
— Nie boję się. I tak nie mam nic do stracenia — odparł bez zastanowienia.
Rodzice nie żyli od dawna, prawdopodobnie jego babcia również. Dzieci nie miał i mieć nie zamierzał. Na znajomych z armii nie zależało mu, co dobitnie udowodnił posługując się nimi jako przynętą. Nie posiadał majątku, którego byłoby mu szkoda stracić, jedynie karabin, drobiazgi upchnięte po kieszeniach i to, co zdołała udźwignąć jego kulawa klacz. Nikt by po nim nawet nie płakał, w końcu wszyscy których znał uważali go już za martwego. Śmiał twierdzić, że żałowałby, gdyby nie spróbował.
Nie miał nic przeciwko temu, że brunet pociągnął go za włosy. Odchylił głowę, reagując na ugryzienie w szyję cichym pomrukiem. Rosjanin przyłapał się na myśli że chciał, aby został po tym ślad. Coś, co by mu o tym przypominało, a może co byłoby też znakiem dla innych? Kto wie jakie intencje kryły się pod działaniami Ogaty. Zmrużył oczy, przyglądając mu się zza długich, jasnych rzęs.
— Zwykle nie mam z kim gadać, a poza tym chcę się o nich dowiedzieć — odpowiedział, ale pokusa pocałowania Ogaty, kiedy znajdował się tak blisko była silniejsza. Na dodatek pocałunek skutecznie go uciszył, więc chyba Japończyk mógł być podwójnie usatysfakcjonowany.
Poza tym, wcale nie planował skończyć tylko na tym. Wręcz przeciwnie, skoro Ogata sugerował, że było mu mało bliskości, postanowił mu ją ofiarować. Im niżej schodził, tym na ciele mężczyzny zostawało więcej różowych, wilgotnych śladów, aż w końcu całkiem zniknął pod puchową kołdrą.
Od Aliana do Ezry
— Pięknie wyglądasz, mamo — uśmiechnął się niekontrolowanie — Nie musisz się niczym przejmować. Poradzę sobie sam, zupełnie jak ty — dodał w odniesieniu do jej wcześniejszej sugestii.
— Jestem z ciebie dumna — Alian wiedział, że nie była. — Muszę uciekać na próbę generalną i jeżeli nie masz co robić, mam dla ciebie zadanie — podeszła i położyła mu delikatną dłoń na policzku.
Brunet miał nadzieję, że zabierze go ze sobą.
— Zamówiłam sobie paczkę cygar. Mógłbyś je dla mnie odebrać? — podała mu karteczkę z adresem.
Nie zabierze go ze sobą, przecież to wstyd.
Alian pokiwał tylko posłusznie głową i żegnając się z matką wyszedł z budynku. Gdyby został tam chwilę dłużej znów zacząłby się nad sobą użalać, a dosyć miał dzisiaj porażek. Nie znał zbyt dobrze Blisstown, ale z pomocą paru przechodniów w końcu dotarł pod podany adres. Przez chwilę stał pod drzwiami i obserwował swoje odbicie w szybie, ale widząc zniesmaczony wzrok mężczyzny w środku w końcu wstąpił. Matka nie powinna palić, przecież musi mieć nieskazitelny głos, a tym sposobem tylko go psuje, pomyślał podchodząc do lady.
— Przyszedłem odebrać zamówienie — odparł Alian beznamiętnie podsuwając brodatemu mężczyźnie kartkę z nazwiskiem.
Wyższy i starszy facet zerknął na kawałek papieru, po czym pokiwał głową i odwrócił się tyłem do blatu, po czym nachylił się ku wysokiej półce. W tym właśnie momencie Alian zerknął na rozłożone po jego prawej stronie przeróżnej wielkości i rodzaju cygara i przyszedł mu do głowy najgłupszy pomysł tego dnia. Ostatni raz upewnił się, że sprzedawca go nie widzi i szybkim ruchem zgarnął dla siebie dwa przypadkowe cygara. Nie było go stać na chociaż jedno, a chciał sprawić sobie jakąkolwiek przyjemność. Skoro z jego usług korzysta ktoś taki jak jego matka, oznacza to też, że dochodów mu nie brakuje. Dwa cygara mniej nie powinny zrobić mu żadnej różnicy. Upchnął tytoń w kieszeni akurat w momencie, gdy wyższy mężczyzna odwrócił się i przekazał mu ładną paczkę kilku cygar.
— Dziękuję — zmusił się na uprzejmy, choć sztuczny uśmiech i odwrócił się, aby czym prędzej wyjść na zewnątrz.
W momencie, gdy miał otwierać ciężkie drzwi, usłyszał za plecami głośny dźwięk przeładowania broni. Odgłos ten był mu aż zbyt dobrze znany, a jeszcze lepiej wiedział, że zwiastuje kłopoty. Zastygł w miejscu jak kamienny posąg i głośno przełknął ślinę.
19.10.2021
Od Ogaty cd. Vasi
17.10.2021
Od Dennis, cd. Ezry
14.10.2021
Głupcy ruszają tam, gdzie aniołom strach nogi wiąże.
Ale Alian zatykał szczelnie uszy, nie dając ojcu jeszcze bardziej splamić jego słabej psychiki.
Twoja siostra potrafi więcej. Zostaw to grające pudło. Zawiodłeś mnie.
Ale Alian zasiadał przed pianinem i grał tak głośno i tak długo, dopóki z głowy nie pozbył się paskudnego głosu jego jedynego opiekuna.
To przez ciebie matka nas zostawiła. Nie pomagasz ojcu. Przydaj się na coś.
Ale słowa Estry docierały do niego głębiej, niż słowa ojca, bo była jego młodszą siostrą i powinien przecież dawać jej dobry przykład.
Więc Alian wstawał każdego dnia przed świtem, wsiadał na konia, który go nienawidził i przy każdej okazji przypadkiem zrzucał go ze swego grzbietu i pędził bydło, które swoją drogą też jak na złość nie chciało go słuchać. Robił to wszystko tylko po to, żeby nie wyrzucili go z domu, bo choć był wystarczająco dorosły, żeby opuścić Jackburg i zacząć lepsze życie, tak jego ojciec praktycznie kasłał krwią, a siostra i tak miała zbyt wiele na głowie. Nie znaczy to rzecz jasna, że kiedykolwiek był mile widziany pod własnym dachem.
Problem leżał w tym, że Alian wcale nie chciał zajmować się śmierdzącym bydłem czy wiecznie niezadowolonymi końmi. On marzył o przyszłości pianisty w wielkim mieście jak Blisstown. Chciał być w końcu komuś potrzebny, chciał widzieć w oczach ludzi zachwyt, gdy go słuchają lub chociażby widzą, chciał dać od siebie więcej, mimo iż za dobre uczynki nigdy nie dostawał nic w zamian. Gdyby nie trzymały go sidła rodziny, wsiadłby na pierwszy lepszy grzbiet i zniknął na zawsze.
Ale Alian miał jeszcze matkę. Matkę, która nienawidziła ojca i gardziła jego sposobem wychowywania córki. Dlatego zniknęła i poświęciła się karierze śpiewaczki. Jej stęskniony syn nigdy nie zapomniał o czasach, gdy przygrywał jej pięknemu głosowi i często się mylił, bo słysząc jej wokal zapominał, gdzie mają wędrować jego palce i który przyciskać klawisz. Przy każdej możliwej okazji odwiedzał ją w Blisstown, ale z tyłu głowy zawsze miał obawę, że się jej narzuca. W końcu ich miłość nie była na tyle silna, żeby zatrzymać ją w domu.
Były jeszcze brudne interesy ojca, który prowadził stadninę tylko jako przykrywkę. Handlował cholera wie czym, Alian nigdy o to nie pytał i nawet nie chciał się dowiedzieć, ale chcąc nie chcąc był w to zamieszany. Ojciec był rozchorowany i bardzo słaby, więc na brudną robotę wysyłał kochanego syna. Alian co prawda nigdy nikogo nie zabił, ale wielokrotnie poturbował co wystarczyło, żeby poczucie winy zżerało mu wnętrzności, a przecież nie mógł skazać na to Estry. Nie wytrzymałaby tego, skoro sam Alian wymiotował każdego ranka po przebudzeniu i każdej nocy przed snem.
Jesteś żałosny. Ucieka ci życie. Umierasz.
Powtarzał sobie Alian na krawędzi skalnej półki za każdym razem, gdy chciał wszystko, a nie mógł nic.
dolny arcik: @didbub1
Chłopak chętnie pozna więcej świata, więc przyjmie też każdy wątek po jego wcześniejszym ustaleniu. Byłby również chętny na jakiś dłuższy, któremu mogłabym poświecić więcej czasu i uwagi c: Miłego dnia!
12.10.2021
Od Vasi cd. Ogaty
Vasia nie przejął się skrzypieniem starego mebla. W najgorszym przypadku zawsze mieli do dyspozycji jeszcze drugie, z którego zresztą nie zdecydował się wcześniej skorzystać. Na kolanach Ogaty było mu wygodnie, miękko i ciepło, choć zastanawiał się, czy nie waży zbyt dużo, żeby tak sobie na nim siedzieć. Mężczyzna nie zgłosił jednak ani słowa skargi, więc chyba mu odpowiadało to, że znajdowali się w takiej pozycji.
Zaśmiał się ochryple na widok wyrazu obrzydzenia na twarzy Japończyka. Wyglądał zabawnie, gdy stroił takie miny. Vasily pogładził go wolną dłonią po policzku, na którym również znajdowała się blizna, choć była bardziej regularna, prosta i zrosła się dużo lepiej. Dzięki temu u Ogaty ślady po odniesionych obrażeniach rzucały się dużo mniej w oczy. Niemniej, Vasia zastanawiał się co takiego mu się przytrafiło, w jakich okolicznościach. Dezerter stanowił jedną wielką niewiadomą.
— Aż tak nie lubisz, gdy ludziom na tobie zależy? — zapytał przyjemnie niskim głosem. W pewnym sensie sam tak właśnie czuł. Nie pozwalał, by inni zdążyli się do niego przywiązać, zrobić sobie jakiekolwiek nadzieje na uczucia, czy choćby długą znajomość.
— Pytam, bo chciałbym, żeby to była moja sprawa — odparł z dużą pewnością siebie. Szkoda byłoby, żeby Ogata się stoczył i taki talent miałby się zmarnować. Vasily domyślał się, że w życiu mężczyzny wydarzyło się coś, to starał się (mniej lub bardziej sukcesywnie) pokonać alkoholem, ale to nie brzmiało jak dobre rozwiązanie na dłuższą metę. Nawet litry whiskey nie rozwiążą problemów, a jedynie mogą ich przysporzyć, gdy człowiek padnie ofiarą uzależnienia.
Wplótł palce we włosy bruneta, by odsunąć mu je z twarzy. Kiedy nie miał tej przylizanej fryzury wyglądał jakoś młodziej, łagodniej. Nie zmieniało to faktu, że w obu prezentował się bardzo dobrze. Ładnemu we wszystkim ładnie — pomyślał Vasia.
— Zgadzam się z tym, sam nie do końca wiem co mną kierowało. Mogę tylko zgadywać — stwierdził, lekko unosząc podbródek Ogaty. Wlepił wzrok w jego zmęczoną twarz. — Wiem za to, że przez cokolwiek przechodzisz, nie musisz mierzyć się z tym sam — dodał, wstając z jego kolan. Pociągnął go za sobą w stronę łóżka. Japończyk sprawiał wrażenie wykończonego, pewnie miał ciężki dzień i potrzebował odpoczynku. W końcu już wcześniej uciął sobie drzemkę. Vasily popchnął niższego od siebie mężczyznę na zmiętą pościel.
11.10.2021
Od Ogaty cd. Vasi
Od Vasi cd. Ogaty
Vasily brał kawałki drewna ułożone w chybotliwą stertę, a następnie metodycznie dorzucał je do pieca, by w chatce zrobiło się cieplej. Na szczęście okazało się, że rozpałka jest sucha, więc szybko zajęła się ogniem, a pomieszczenie wypełniła bijąca od niego jasność. Rosjanin wsłuchiwał się w trzask płonącego drewna i obserwował jak płomienie zajmowały jęzorami kolejne polana. Przysunął zziębnięte dłonie do pieca tak blisko, że mogło wydawać się, iż za chwilę się oparzy, ale nie wyglądał, jakby się tego obawiał. Gdzieś z tyłu głowy przemknęła mu myśl o pożarze sprzed lat. Podniósł się z kucek i podrapał po karku, by skupić się na czymś innym.
Zmarszczył nos, wyczuwając swąd dymu. Spojrzał na Ogatę niemal oskarżycielsko. Najwyraźniej potraktował to ostrzeżenie o paleniu jako zachętę, ale nie mógł mieć do niego pretensji. Pewnie sam będąc na jego miejscu wykorzystałby okazję do małej prowokacji. Powolnym krokiem zbliżył się do bruneta, po czym bezceremonialnie usiadł mu na kolanach. Jedną ręką objął Japończyka za szyję, a drugą odgonił szary obłok. Uśmiechnął się, ciekaw reakcji Ogaty na taką poufałość.
— Bo nie podążałem za tobą taki kawał, żeby cię zastrzelić — odparł zgodnie z prawdą. Nie potrafił jednak udzielić odpowiedzi, która tłumaczyłaby dlaczego podjął się tej niełatwiej podróży w pogoni za dezerterem. Zemsta zapewne przychodziła do głowy jako najprostsze, a zarazem najbardziej oczywiste wyjaśnienie, ale nie stanowiła motywacji Vasi. W zachowaniu Rosjanina nie widać było żadnych pretensji ani zawiści. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to on wtedy popełnił błąd, a przynajmniej zrobił to jako pierwszy, ujawniając swoją pozycję i wystawiając się na ostrzał. Mógł za to winić jedynie siebie, swoją nieuwagę, lekkomyślność.
— Zaintrygowałeś mnie, chyba po prostu chciałem cię poznać — dodał po dłuższym namyśle. Sięgnął po butelkę, z której pił Ogata. Wypił kilka łyków i zmrużył oczy, czując charakterystyczną gorycz i to jak alkohol pali go w przełyk. Mlasnął z pewnego rodzaju niesmakiem. Odstawił naczynie na stół z brzękiem.
— Nie znam japońskiego, więc nie rozumiem co mówisz — przypomniał mu — ale pewnie masz rację.
Wyciągnął rękę w kierunku Ogaty i choć początkowo wyglądało na to, że może jednak zdecydował się dotrzymać swojej obietnicy o uduszeniu, to zamiast tego po prostu zabrał mu fajkę. Wsunął ją sobie między wargi, naśladując bruneta w tym jak się zaciągnął. Końcówka papierosa rozżarzyła się. Zaniósł się krótko kaszlem, gdy gryzący dym wypełnił mu płuca. Pierwszy raz spróbował zapalić, ale po minie dało się wywnioskować, że nadal nie widział w tym nic przyjemnego czy też satysfakcjonującego.
— Dlaczego pijesz tyle alkoholu? — zapytał, przesuwając palcami po smukłej szyi Ogaty, którą dodatkowo oświetlił błysk za oknem. W dach i parapety chatki zaczęły uderzać krople deszczu. — Dlaczego tak właściwie Kraina? Czemu odłączyłeś się od tej małej? — Jego głos zabrzmiał wyjątkowo ochryple, pewnie na skutek dymu, który dodatkowo podrażnił mu gardło.
Od Claire cd. Julesa
10.10.2021
Od Ogaty cd. Vasi
Od Vasi cd. Ogaty
Oczywiście, że Vasia nie dał mu wszystkiego, czego ten chciał. Tylko się z nim droczył, tak jako jak Ogata postąpił wcześniej. Niech też posmakuje tę pustkę i niedosyt, palące pragnienie, które zostało zgaszone, a potem podsumowane złośliwym wręcz uśmiechem. Wyrazem twarzy, który doskonale świadczył o tym, iż wiedział co robił, do czego doprowadzał mężczyznę. Był ciekaw co jeszcze kręci Japończyka, skoro miał takie nietypowe upodobania, ale postanowił nie pytać o to głośno. Wolał przekonać się o tym na własnej skórze. Poza tym, czy udałoby się dowiedzieć takich intrygujących faktów od dezertera, po prostu zwyczajnie rozmawiając?
Przekręcił lekko głowę na bok, słuchając historii opowiadanej przez Ogatę. Brzmiała trochę nieprawdopodobnie, ale nie zamierzał jej głośno podważać, bo przecież i tak nie miał dowodów. Z drugiej strony, był przystojnym mężczyzną, niczego mu nie brakowało, może poza wzrostem, choć dla Vasi to nie stanowiło minusu, wręcz przeciwnie. Tych trzydzieści centymetrów, które ich dzieliło, miało pewien urok.
— Jestem pewien, że dałbyś radę, co do tego nie mam wątpliwości — odparł bez zastanowienia, bo naprawdę tak uważał. Ogata nawet z jednym okiem i po spożyciu alkoholu jak widać świetnie dawał sobie radę. Pomimo tego, że momentami lekko się chwiał, najwyraźniej jego celność nie uległa znacznemu pogorszeniu, co osobiście cieszyło Vasię. Szkoda, gdyby zmarnował się taki talent. Niecodziennie spotyka się tak zdolnego snajpera. — Ciekawi mnie, czy któryś z nas jest celniejszy — dodał słowem wyjaśnienia po chwili, którą przeznaczył na poszukiwanie odpowiedniego wyrazu. Pewnie zrobił drobną pomyłkę przy odmianie, ale komunikat dało się zrozumieć.
Parsknął śmiechem, słysząc ponaglający komentarz mężczyzny i widząc jak krótkie włoski tuż przy karku stają mu dęba. Przyspieszył kroku, tak by szli ramię w ramię. Szarpnął wodze kobyły, aby i ona się nie ociągała. Błysk na niebie i grzmot wyraźnie wskazywały na to, że faktycznie mają ostatnie chwile na to, by się skryć.
— A co, boisz się burzy, czy nie chcesz zmoknąć? — zapytał, zerkając na bruneta kątem oka.
Chatka, która wyłoniła się wreszcie zza roślinności nie wyglądała na zbyt okazałą, ale Vasily nie zamierzał kręcić nosem. Nieraz koczował w gorszych miejscówkach, a zdarzało się i pod gołym niebem. Miał szczęście, że trafił na dezertera przed ulewą, bo w przeciwnym razie zostałby na deszczu bez dachu nad głową.
Na chwilę rozdzielił się, aby przymocować klacz na zewnątrz do słupa pod niewielkim zadaszeniem. Zakrył jej oczy jakąś szmatą znalezioną w jukach, aby nie bała się błysków. Zanim znalazł się w środku chatki, poczuł jak lodowate krople kapią mu na włosy i ramiona. Po wejściu do ciemnego pomieszczenia otrząsnął się jak pies. Od razu chciał zająć się rozpaleniem ognia, ale uświadomił sobie, że nie ma zapałek.
Podszedł do Ogaty, który znowu napił się alkoholu. Nachylił się nad nim, a następnie niespiesznie zlizał kroplę spływającą przez kawałek szyi, aż do brody i kącika ust. Uśmiechnął się, bezceremonialnie obmacując go po kieszeniach. Wreszcie znalazł to, czego szukał. Potrząsnął mu małym pudełeczkiem przed twarzą, by potem wzniecić ogień w piecu. Płomienie od zawsze go fascynowały, choć nigdy nie sądził, że ta fascynacja będzie kosztować jego rodziców życie. Do tej pory nikt nie dowiedział się prawdy o tamtym pożarze. Kto wie, czy to nie ulegnie zmianie?
— Jeśli chcesz coś o mnie wiedzieć, to pytaj — zachęcił, uważając, że to będzie fair, skoro sam dopytywał go o przeszłość.
Od Ogaty cd. Vasi
9.10.2021
Od Vasi cd. Ogaty
Vasily nie był zainteresowany grabieniem zwłok. Trup wyglądał na niezbyt zamożnego, więc próżno szukać przy nim pokaźnej sumki orłów czy jakiejś błyskotki zawierającej wartościowy cyprnait. Skrzywił się lekko na widok Ogaty, który zabrał zmarłemu paczkę papierosów. Nie przepadał za drażniącym w płuca zapachem dymu. Nie spodziewał się, że Japończyk pali, ale najwyraźniej miał się jeszcze wiele o nim dowiedzieć.
Przez chwilę w milczeniu zastanawiał się nad jego słowami. Wojna odbierała bliskich wielu osobom, ale odniósł przemożne wrażenie, że mężczyzna miał kompletnie co innego na myśli. Zabrzmiał trochę, jakby to on pozbawił życia dawnych znajomych. Prawdę mówiąc, to było coś, czego można się po nim spodziewać. Wydawał się niezbyt przywiązywać do ludzi, co zresztą pokazał choćby stając się dezerterem, czy też później opuszczając Sugimoto i Asirpę.
— Jeśli mamy podróżować razem, to chyba warto coś o sobie wiedzieć — stwierdził, przypatrując się śladom. Co jakiś czas rzucał badawcze spojrzenie Ogacie, choć nie podejrzewał o to, by i do niego zdecydował oddać strzał. Wyglądało na to, że tymczasowo panuje między nimi zawieszenie broni, ale jak długo ono potrwa? Brunet sprawiał wrażenie osoby nieprzewidywalnej i niezbyt godnej zaufania.
Vasia wyprostował się, przyłapując się na tym, że chciał naciągnąć na głowę kaptur płaszcza. Zwykle gdy się przemieszczał, to zakrywał przynajmniej pokiereszowaną twarz, jeśli nie całą głowę. Tym razem robiło się jednak po prostu coraz zimniej, co tylko potwierdzało jego podejrzenie odnośnie burzy. Dłonie Rosjanina zrobiły się chłodne.
Uniósł brew, obserwując jak Ogata ujmuje je i porównuje ich wielkość ze swoimi własnymi. Ot tak, zupełnie jak gdyby przed chwilą nie popełnił morderstwa z zimną krwią. Było w tym coś niepokojącego, podobnie jak ekscytacja, która malowała się w jego oczach, gdy palce Vasi zacisnęły się na szyi mężczyzny. Smukła, jasna szyja kusiła, zwłaszcza, że była tak przyjemnie gorąca. Nic dziwnego, że szybko do prawej dłoni dołączyła również lewa. Odcinął mu na krótką chwilę dostęp do powietrza, skoro sam się tak bardzo o to prosił, a potem lekko nim potrząsnął, uśmiechając się, gdy w wyniku tego brunet na niego wpadł.
— Jeśli będziesz przy mnie palił naprawdę cię uduszę — ostrzegł poważnym tonem głosu, choć wcale nie zamierzał dotrzymać swoich słów. Posłał mu za to figlarny uśmiech i puścił wolno. Wrócił się po swoją (a teraz może właściwie już ich wspólną) kulawą szkapę, która powitała ponownie Japończyka głośnym rżeniem, przestępując z nogi na nogę.
— Co dalej z tym facetem? Próbował cię udusić i ci się spodobało? — dopytał, zaciekawiony tym jak Ogata odkrył, że takie dziwactwo go kręci. Pociągnął wodze, by zapanować nad zniecierpliwonym, a może nadal trochę spłoszonym zwierzęciem. Tym razem postanowił, że przy chatce lepiej ją przywiąże, aby znowu nie zerwała się i nie pomknęła gdzieś w knieje.
Szedł w kierunku, który wyznaczał Ogata, choć czy powinien wierzyć w to, że ten zdradzi mu swoje miejsce kryjówki i schronienia? Zapewne większość osób na jego miejscu, posiadając tę samą wiedzę o dezerterze, nie zdecydowałaby się na ten sam ruch. On jednak nie czuł, by miał wiele do stracenia.
— Czemu nie chcesz się ze mną zmierzyć? Nawet nie wiesz, co mógłbyś wygrać, a już się poddajesz? — spytał pokrętnie, by trochę uderzyć w jego ego.