Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

15.09.2021

Od Vasi cd. Ogaty

Vasia mimowolnie parsknął śmiechem, nie zdążając w porę zapanować nad przypływem wesołości. Stwierdzenie mężczyzny go rozbawiło, ale w zasadzie miał trochę racji. Przejechał za nim tyle kilometrów, choć tak właściwie nawet nie zdradził mu jak do tej pory co miał na celu. O ile pogoń za złotem dało się w prosty sposób uzasadnić, tak podążanie za Ogatą trudno było wyjaśnić. Tak naprawdę sam do końca tego nie rozumiał, ale coś go do niego przyciągało.

— To prawda, jestem — przytaknął. Pod wpływem uśmiechu blizny na jego policzkach napięły się. Czasami uszkodzona skóra dawała o sobie znać rwącym bólem, gdy przez przypadek zbyt szeroko otworzył usta podczas jedzenia lub zrobił jakąś bardziej ekspresywną minę. Przez ten czas zdążył jednak do tego przywyknąć.

Akcent Ogaty, kiedy mówił po rosyjsku, okazał się przyjemny dla ucha. Pewnie mężczyzna nauczył się języka jeszcze służąc w japońskiej armii. Ktoś musiał robić przecież za tłumacza, a przeszkolenie do tego jednego człowieka z pewnością mijało się z celem. Gdyby zmarł, jego dywizja znowu zostałaby z niczym. To odkrycie wprawiło go w dobry nastrój, bo sam ni w ząb nie znał japońskiego. Sensu niektórych słów mógł jedynie się domyślać na podstawie tego, w jakich sytuacjach padały, jakie miny mieli ludzie, którzy je wypowiadali.

Zwrócił uwagę na to, że Ogata spochmurniał w momencie, kiedy wspomniał o Sugimoto i Asirpie. Niewiele wiedział na temat tego, w jakich okolicznościach mężczyzna odłączył się od grupy, ale wnioskował, że raczej w niewesołych, skoro nie chcieli się nad nimi rozwodzić. Asirpa zdawała się smutna jak próbował ich o to dopytać, ale taka reakcja mogła znaczyć cokolwiek. Podejrzewał, że dziewczynka zdążyła przywiązać się do Ogaty, więc jego odejście sprawiło jej przykrość.

Nawet nie zakładał, że to ona mogła stać za postrzeleniem dezertera w oko. Sugimoto też nie wspomniał o takim zdarzeniu, a przynajmniej Vasia nic takiego nie zrozumiał. Na drodze stała im jednak komunikacja. Czasami prowadziło to do nieporozumień, ale na szczęście nigdy do konfliktu. Miał okazję raz zobaczyć ogarniętego wściekłością Sugimoto i zrozumiał dzięki temu skąd wziął się jego przydomek, „nieśmiertelny”. Kiedy wpadł w szał, lepiej było nie wchodzić mu w drogę. Jeśli kogoś z tej dwójki Vasily miałby podejrzewać o zadanie tak poważnych obrażeń Ogacie, to posądziłby o nie Sugimoto, nie Asirpę.

Rosjanin popatrzył na brudne naczynia, ale machnął na nie ręką. Po zrobieniu prania i ugotowaniu posiłku stracił ochotę na zmywanie. Brudne gary mogły poczekać do jutra, nic nie powinno się im stać. Zerknął na Ogatę, który najwyraźniej podprowadził jego wierzchnie ubranie. Z przepastnej kieszeni płaszcza wystawało kilka kartek o poszarpanych brzegach. Na większości z nich znajdowały się portrety przedstawiające dezertera, inne zaś gatunki zwierząt i roślin niespotykane poza Krainą. Vasia uśmiechnął się pod nosem, ale nie zaprotestował tej drobnej kradzieży.

— Zimno ci? — zapytał, trochę leniwie zbierając rzeczy, które będą przydatne do zrobienia szałasu. Fakt, że Ogata znowu się położył, uznał za najlepszą odpowiedź na pytanie odnośnie ewentualnego ruszenia w drogę. Pewnie nazajutrz będzie mu pękać głowa, skoro tak się spił.

Na widok uśmiechu Japończyka przekręcił głowę w wyrazie zaciekawienia. Sam nie czuł się jakoś szczególnie dziwnie, może trochę błogo, ale nie powiązał tego w żaden sposób ze spożytym niedawno mięsem wydry. Obiło mu się o uszy, że to w niektórych stronach afrodyzjak, ale średnio wierzył w takie rzeczy. Czyżby jednak kryło się w tym ziarno prawdy?

Zdjął z końskiego grzbietu derkę, a następnie rzucił ją obok Ogaty. Potem usiadł na tym materiale, aby chwilę odsapnąć po jedzeniu. Korzystając z chwili odpoczynku szczelnie owinął bruneta jeszcze jednym kocem. Przez kilka sekund znajdował się tak blisko niego, że mężczyzna mógł poczuć bicie jego serca i mocny uścisk.

1 komentarz:

  1. Mistrz gry nawiedza ten wątek i zostawia taką oto informację:

    Końskich derek nie rzuca się na dziką ściółkę, nie sprawdzając jej tuż przed tak gwałtownym czynem. Nie rzuca się również samemu na materiał, niby powierzając mu całe swoje dotychczasowe życie – choć jego miękkość i ciepło na pewno mogą kusić; zwłaszcza, gdy dzielone są ze współtowarzyszem wędrówki.
    Przy dłoni, którą opierał się Vasily na derce, coś zasyczało. Coś poruszyło się, przemknęło tuż obok, prawie że muskając palce swym długim, łuskowatym cielskiem, które przykryte było jedynie szorstką tkaniną.
    Biedny wąż, tak gwałtownie zbudzony przez nieuważny ruch trapera, zasyczał i wyślizgnął się spod derki, telepiąc się raz w tę, raz w drugą.
    Szkapa zastrzygła uszami, parsknęła, końskie chrapy rozszerzyły się w nagłej panice, bo kto to słyszał, by jakaś dzika wstążka tańczyła pod czyimiś kopytami. Rumak wspiął się na zadnie nogi, szarpnął głową, chcąc czym prędzej zerwać się z uwiązu, byleby uciec od nagłego i niespodziewanego niebezpieczeństwa. Koń odsadził się od drzewa, sznur zerwał się, a zwierzę pogalopowało w las.
    Nawet najodważniejsze i najspokojniejsze konie boją się dziwnych, beznożnych potworów z Gęstwiny.

    Rozwiązanie problemu poskutkuje dodatkowymi punktami doświadczenia dla obu postaci (w niedalekiej przyszłości). Oczywiście, nie musi on zostać rozwiązany w jednym odpisie, a na spokojnie, na przestrzeni kilku. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń