Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

20.09.2021

Od Ogaty cd. Vasi

— Co zechcesz.

Co zechce? Czego chciał Ogata? Co byłoby wystarczającym powodem, żeby przykleić swe cztery litery obok drugiego snajpera, którego na dodatek sam postrzelił? Te blizny tuż przed sobą, przed jego oczami były tego namacalnym dowodem. Nie pamiętał już, czy specjalnie tak wycelował, czy chybił, lecz przez tą małą pomyłkę – zamiast zabicia mężczyzny, okaleczył go – byli tutaj właśnie, w tym momencie, w tej chwili. Nie narzekał, nie próbował go uderzyć bądź co lepiej, zabić, lecz czy tak samo by myślał na trzeźwo? Czy tak samo by powiedział na głos następnego ranka, nie będąc pod wpływem żadnej substancji?

W myślach Ogaty jednak narodziło się pytanie, które zaczęło krążyć wokół niego. Czego chciał? Czego oczekiwał od życia? Czy miał jakieś nadzieje? Do głowy po tych słowach od razu przychodził mu obraz Yuusaku. Słyszał jego słodkie słówka, przed oczami widział to miękkie spojrzenie, pod którym się jedynie prostował, starając się zejść z jego pola widzenia.

Nie mógł nie zauważyć tej zmiany koloru twarzy, tego ruchu dłoni. Kącik ust podniósł się, a pozostałe czarne oko jakby zabłysło. Cóż to miało być? Ogata mimo nie bycia sobą, ciągle posiadał te cząstki, które miały ujrzeć światło zewnętrzne, dzienne. Części siebie, które sprawiały że reszta społeczeństwa za nim nie cierpiała.

Słysząc kolejne słowa pewnie by parsknął, bo brzmiały one komicznie i nie pasowały do reszty, lecz krótka przypominajka że był to Vasily, rosyjski dezerter którego sam postrzelił i który po spotkaniu go pierwsze co zrobił, to podwędził mu ubrania i rygiel sprawiła, że brzmiało to dosłownie jak on.

Czując dotyk na sobie, który tak powoli sobie wędrował, serce zabiło ociupinkę mocniej, a ciało jakby rwało się po więcej dotyku, kończąc na tym, że siedział teraz wyprostowany jak struna, ze źrenicą tak zwężoną, że można było dostrzec szary odcień tęczówki (szok! Ogata nie ma czarnych oczu! Oka.) Jego usta jednak rozszerzyły się w coś rodzaju uśmiechu, a z gardła wydobył się krótki chichot. Po tym, jego ręce znalazły się z przodu, pomiędzy nim, a Rosjaninem, opierając swe malutkie dłonie na jego klatce piersiowej i przysuwając się bliżej niego, do przodu.

— Co zechcę, Vasya? — wymruczał, przechylając głowę lekko w bok, z tym samym uśmieszkiem przypatrując się jego twarzy. Wzrok bezwstydnie padał to na jego usta, to na blizny, to na zarost, to na te jego śliczne oczy.

— Jesteś tego pewien? — szepnął, rzucając mu drapieżne spojrzenie, jakby wyzwanie, podczas gdy lewa ręka niepostrzeżenie wsunęła się na jego kark, a potem we włosy. Ogata czuł, jak dudniło mu serce, a palce owijały się wokół można by powiedzieć rudawych kosmyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz