

Coś go ścigało.
Mężczyzna oddychał szybko i nierówno, drżącymi dłońmi trzymając nędzny rewolwer jaki udało mu się odzyskać ze swojego tobołka, który został przygnieciony przez martwą kobyłę. Nie miał pojęcia, gdzie jest, a ciemność na pewno nie pomagała podchmielonemu umysłowi. Ino usłyszał jakiś szmer, to od razu się wzdrygał, gotowy nacisnąć na spust broni przed siebie. Zdrowy rozsądek nie opuścił go jednak do końca, każąc jawnie nie ujawniać miejsca swojej kryjówki.
Wtem też usłyszał kolejny dźwięk.
Nie potrafił zdusić krzyku, a tuż po nim – ryk niedźwiedzia rozdarł nocne niebo, a potem padł.
Mężczyzna był przerażony. Nie miał pojęcia, co go zabiło, a krew dudniła mu w uszach.
Musiał uciekać, musiał–
Zauważył coś.
Księżyc wynurzył się zza grubej warstwy chmur, a światło odbiło się w oku bestii, która obserwowała go z daleka. Była nieruchomo, ale mógł przysiąc że się uśmiechała.
Huk. Strzał.
Dostał kulką w dłoń.
Wrzasnął rozpaczliwie, miotając się dookoła, jakoby te żałosne zachowanie miałoby ujarzmić fizyczny ból, jaki odczuwał. Bestia natomiast szła w jego stronę. Przyuważył bandaże na prawym oku i krwistą plamę na środku. Blizny po obu stronach żuchwy, zarost, kocie spojrzenie.
I ta obojętność na twarzy, gdy dźgnął go w klatkę piersiową bagnetem.
Ogata spojrzał jedynie przelotnie na konającego mężczyznę.
Jego wina że nie potrafił przeżyć.
я всего лишь хотел
чтоб меня любили
Ogata nie pozwalał sobie na sny.
Sny były ucieleśnieniem tego, czego się boją. Czego pragną, o czym marzą. Były oznaką słabości.
Ogata niczego się nie bał. Niczego nie pragnął. O niczym nie marzył.
A przynajmniej tak sobie wmawiał, próbując usprawiedliwiać sam siebie.
Siedział więc, trzymając jedynego towarzysza podróży odkąd opuścił rodzinne ziemie, który służył mu już długo. Może nie ten konkretny model, ale karabin powtarzalny zawsze był w jego rękach bądź przewieszony przez ramię.
Zacisnął palce na drewnianej części broni, aż knykcie stały się białe pod warstwą krwi i ziemi i wypuścił z drżących ust powietrze. Czuł, jakby jego całe ciało płonęło, dygocząc od panoszącej się gorączki. Wolna dłoń powędrowała do prawego oka, gdzie wślizgnął palce pod mokry od potu bandaż i dotknął pustego oczodołu, naciskając aż nie syknął z nieprzyjemnego uczucia.
Zaśmiał się jednak gardłowo, uśmiechając się przy tym połowicznie.
Strata prawego oka nie była czymś, czego pragnął. Była niespodziewana, chłodna i bezlitosna – zupełne przeciwieństwo tej małej, słodkiej i tak bardzo ciepłej w swym życiu istotki, której to zatruta strzała na zwierzynę leśną tak właściwie to przypadkiem trafiła go w gałkę oczną. Czy był wtedy zdziwiony? A i owszem. Dziewczynka przecież tak upierała się, że nikogo nie zabije, a tu proszę! Prosto w oko!
Parsknął na samo wspomnienie jej przerażonej twarzy, tego, jak stała jak wryta gapiąc się w niego, gdy on zrobił chybotliwy krok do tyłu, opuszczając wtedy swoją broń w dół – a potem i jego zmarznięte pogodą ciało padło. Niczym wszystkie jego ofiary, które bez trudu pozbawił oddechu. Niczym shinigami odbierał ludzkie życia, niczym kamuy, jak to ona mawiała. Przyszła wtedy i pora na niego.
Przyszłaby, gdyby nie jej towarzysz, przyjaciel, który od samego początku go nie cierpiał. Nie on pierwszy i nie ostatni. Wyciął oko, a Ogata jedynie drgnął. Pozbył się krwi, wrzeszczał, że nie pozwoli żeby ona stała się mordercą.
Jednakże, czy miało to jakikolwiek sens?
W końcu, nikt nie czuł żadnego żalu po odebraniu czyjegoś życia. Nikt nie czuł się z tym źle. Na wojnie zresztą nie ma czegoś takiego jak “żal” czy “współczucie”. Każdy, kto umierał, był sam sobie odpowiedzialny za to i sam sobie za to dziękować musiał w zaświatach. Nawet poza wojną – nikt nie miał poczucia winy za odebrane życia. Wszyscy jedynie udają jacy są dobrzy, jacy są święci i jak bardzo kochają.
любовь моя
всегда выходила мне боком
Ciągle dobrze pamiętał jego wzrok. Ślepia wymierzone prosto w jego sylwetkę, która wydawać by się mogła że przetwarzała to, co właśnie uczynił. Kula przeszła na wylot, krew się lała. Widok ten do pięknych nie należał, lecz w kocich oczach był on fascynujący i sprawiający, że poczuł coś w środku. Może to jednak był żal? Może duma? Radość? Oczekiwania, co do tego czy coś się wydarzy po tym?
…
Nie wydarzyło się.
Gdy opuszczał kwatery swego ojca ze szkarłatnymi dłońmi, wsiadł do wozu gdzie został pochwalony, wdał się dyskusję z drugim żołnierzem. Nie czuł niczego specjalnego.
Nic a nic.
Dezerterów czekała kara.
Była to wiedza powszechna, o której wiedział każdy i nikt nie próbował dyskutować o tym. Tego też, ludzie nieprzychylnie patrzyli na młodych mężczyzn uciekających od tego trybu życia, który, tak swoją drogą, sami wybrali. To był ich wybór, oddać swoją duszę i ciało dla ojczyzny, obiecać, że w razie potrzeby pozwoli się swojej krwi rozlać na pole bitwy i możliwe, że już nigdy więcej nie powstanie się na zmęczonych takim życiem nogach.
Dla Ogaty służba ta sensu nie miała. Chęć oddania życia za kraj też sensu nie miała. Słuchanie rozkazów, często ryzykownych, samobójczych - sensu też za wiele nie miało.
Ogata był przecież niczym dziki kot. Nie słuchał nikogo, chodził własnymi ścieżkami.
W armii krążyły żarty, plotki, slang. Yamaneko, tak nazywali gejsze, Yamaneko, tak nazywali Ogatę.
Syn Yamaneko też jest Yamaneko.
Ogata nie kłócił się ani nie zaprzeczał, czy to byciu tak nazywanym, czy gdy nazywali tak jego matkę.
Jedynie sprawił, że te żałosne, dziecinne wyzywanki i określenia stały się prawdziwe. Stał się prawdziwym Yamaneko, który z ukrycia mordował, zanim ktoś nawet w ogóle zdążył go zauważyć, osaczał swoją ofiarę, ścigał ją i atakował znienacka.
Otruł własną matkę, lecz jej umysł od dawna był zatruty miłością. Miłością do mężczyzny, który nigdy nie zainteresował się nią, ani jej synem. Zamiast tego znalazł sobie żonę i spłodził prawdziwego potomka.
Ludzie mówili, że Ogata zdradził swoją dywizję, zdradził swoich towarzyszy. Pytanie brzmi jednak, czy kiedykolwiek oni nimi byli? Czy Ogata znał pojęcie lojalności? Absolutnie nie. Potrafił bez trudu przeskakiwać z jednej strony konfliktu na drugą stronę, bez żadnego poczucia skrępowania, gdy tylko czuł czuł, że ten ruch da mu lepszy rezultat. Potrafił kłamać, potrafił manipulować. Jego martwe oczy, brak widocznych emocji na neutralnej twarzy towarzyszące mu zawsze.
Ogata nie nadawał się do roli posłusznego psa pod napiętą smyczą dowódcy. Nie nadawał się do wypełniania rozkazów i robienia tego, czego inni oczekiwali, jako że zawsze robił tak, jak mu się widziało. Ogata Hyakunosuke to mężczyzna, dezerter, dziki kociak – na którego oswojenie już wszyscy stracili nadzieję.
Ogata
Hyakunosuke
34 lata / łowca głów / dezerter spoza Krainy
W tle
Jason Scheier, za wygląd karty odpowiada
nowalijka, którą możecie też znać jako Dead Soul. Za cudownego arta odpowiada
Anakliro, cudowna osóbka! Ekhem. Ogatito miada, Yamaneko wkracza do Krainy. Mistrz gry czy cokolwiek może jak najbardziej, można wspominac o Ogacie, jeżeli mówimy natomaist o jego akcji/prowadzeniu to wcześniejszy kontakt! Kontakt natomiast przez discord.
Przy okazji, KP Ogaty zawiera spoilery do Golden Kamuy, serii z której pochodzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz