Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

27.11.2021

Od Ruby cd. Dennis

Ruby poczuła ulgę słysząc, że z krowami Dennis jest w porządku. A przynajmniej na razie jest w porządku, bo wiadomo - jeśli sytuacja była w miarę dobra i stabilna, stanowiło to świetny moment, by już po chwili zrobiła się zła i niestabilna. Życie tyle razy już wycięło Ruby podobny numer, że ranczerka w momentach, kiedy szło za dobrze, skupiała się raczej na tym, by wyciągnąć z nich jak najwięcej i - być gotową, gdy nadejdzie gorszy czas.
Niestety - nie pamiętała imion krów, które sprzedawała ludziom, szczególnie gdy od transakcji minęło już nieco czasu, jednak skinęła głową na słowa Dennis, nie chcąc czynić dziewczynie przykrości. Takie były uroki prowadzenia rancza z pastwiskami za horyzont, że choć człowiek cenił swoje krowy, stada, to jednak nie był w stanie pamiętać dokładnie wszystkiego. Krów było już po prostu zbyt wiele. Ruby postanowiła jednak zapamiętać imię Różyczki, chociażby na teraz.
Uśmiechnęła się lekko na następne słowa Dennis. Zaskoczenie dziewczyny tym, że nie każdy był dobry i czasem zdarzali się i tacy, którzy nie tylko chcieli czyjejś krzywdy ale i aktywnie starali się ją wyrządzić, nie tylko wyglądało autentycznie. Ono po prostu takie było. Szczere i wypływające z głębi serca. Ranczerka pomyślała, że świat byłby o wiele piękniejszym miejscem, gdyby więcej osób było takich, jak Dennis. O zawsze czystych intencjach i szczerej duszy - takich, którzy nie widzieli zawsze w drugiej osobie wroga lub potencjalnej ofiary. Ruby doszła do wniosku, że właściwie to jej samej brakuje takiego podejścia, które przecież kiedyś miała, a które chyba już bezpowrotnie utraciła.
— Masz rację, nie zamierzam siedzieć i tylko bezproduktywnie czekać — powiedziała, w jej spojrzeniu pojawiła się jakaś twardość, stanowczość. — Coś mi mówi, że szeryf sobie z tym nie poradzi. I nie jest to tylko kobieca intuicja. Wcześniej zdarzały się różne problemy, teoretycznie to wymiar sprawiedliwości wraz z naszymi stróżami porządku miał sobie z nim poradzić, jednak jak wyszło, tak wyszło. — Urwała, westchnęła.
Nie chciała opowiadać Dennis, że w tamtym roku, dawno temu, kiedy po okolicy grasował podpalacz, szeryf też zwołał podobną naradę. Na nią akurat poszedł wtedy Richard, ale jego wnioski były podobne - że szeryf sobie nie poradzi. I miał rację - z dymem poszło jeszcze parę budynków, ludzie coraz bardziej się burzyli. Nie chodziło tylko o straty, pożary przyniosły ofiary, a w twardym, pozbawionym krzty miłosierdzia świecie, utrata całego majątku czasem wyznaczała los gorszy od śmierci.
Ale w pewnym momencie podpalenia cudownie ustały, nastroje w mieście z niewyjaśnionej przyczyny się poprawiły. Szeryf nadal szukał podpalacza, nadal rozsyłał listy gończe, jednak temat przycichł, nikt go nie poruszał. Aż w końcu szeryf znalazł podpalacza - a raczej to, co z niego zostało, po tych miesiącach, które jego zwłoki spędziły wciśnięte w jakiś załom skalny na prerii. Niby miało to wyglądać na wypadek, ale te parę ran postrzałowych temu przeczyło. Szeryf coś tam niby dalej szukał - tym razem mordercy podpalacza - ale jakoś świadków nie było, nikt nic nie widział, znalezione kule nie miały w sobie nic charakterystycznego, i cała sprawa rozeszła się po kościach.
— Na pewno zaczęłabym od sprawdzenia, u kogo dokładnie padło ile krów. Potem sprawdziłabym, czy te farmy są blisko siebie, czy raczej daleko. I czy coś łączy ich właścicieli. Może komuś się narazili, może stoi za tym coś innego — zaczęła myśleć na głos. — Wiesz, to nie jest tak, że ty nie jesteś w stanie nic zrobić, że nie nadajesz się do takich spraw. Nie każdy konflikt i problem rozwiązuje się z bronią w ręku. Albo zaciśniętą pięścią — Ruby posłała jej uśmiech. — Myślę, że dobrze byłoby sprawdzić, gdzie konkretnie mamy źródła owej „zarazy" o której mówił szeryf. Ty jesteś pogodną osobą, z każdym znajdujesz wspólny język. Mogłabyś popytać i sprawdzić, komu faktycznie padły krowy, a kto tylko narzeka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz