Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

20.11.2021

Od Adama cd. Jane

Błękit tęczówek przez kilka sekund zawisł na biednej Susan, młodej i o buźce bardzo dla oka przyjemnej. Ale tylko tyle. Przyjemnej i nic więcej. Westchnął, spojrzeniem podążył i dalej, ku wspomnianej przez panienkę Helen, mającej zająć się, jak dane mu było zrozumieć, Krową. Zmarszczył czoło, odchylił się trochę od blatu – ku niej. Przez twarz prześlizgnęła się jakaś szelmowskość, jakaś niezbyt bezpieczna iskra. 
— Tylko uważaj — mruknął ku kobiecie, uniósł dłoń, chcąc ją na chwilkę wstrzymać w jej zabieganiu, zawiesić za pomocą jednego, drobnego gestu palcem w całej czasoprzestrzeni. — Jest trochę narowisty. Jakby się zbytnio narzucał, to krzyknij do niego per Krowa i zdziel go po chrapach lub pomiędzy uszami, jeżeli nadto głowy nie zadrze. Powinien się uspokoić, masz moje błogosławieństwo. — Bo to on był tu od udzielania zbawienia. Od podejmowania decyzji, komu los miał być przychylny, a komu troszkę mniej.
On, Adam Walsh, ponownie prezentujący się w swojej świetności. On, Adam Walsh, ponownie wymykający się spod kobiecego pantofla, choć nadal utrzymujący swą głowę nisko, wzrok barwiąc na usłużność oraz pokorę – nie chciał w końcu cudzej śliny w piwie.
Obrócił się ku barmance i uśmiechnął się ku niej życzliwie, może i parsknął śmiechem na tę doskonale czytelną sugestię w jej głosie. Ukrytą w lini obojczyków, w wyciągniętej szyi. W pasmach włosów przypadkiem układających się na wcześniej wspomnianej szyi, na bardzo ładnych barkach wręcz idealnie.
— Przespałbym się — stwierdził zgodnie z prawdą, bardzo uprzejmie, w podziękowaniu za to sycące dla oka przedstawienie, skinął głową. Zastukał kilka razy kosteczkami palców o blat, zmarszczył czoło, zastanawiając się. Rozejrzał się dookoła, poszukując w saloonowym towarzystwie jakiejkolwiek grupi skupionej na jakiejkolwiek grze. Najchętniej karcianej. Najchętniej takiej, w której do wygrania były pieniądze. Najchętniej, by stanowiłaby dla niego jakiekolwiek wyzwanie, by za prędko się nie znudził, by nie ogołocił towarzystwa ze wszystkich pieniędzy po jednej partii. — Na ten moment, jak podejrzewam, stać mnie tylko na ten na parterze, ale… — zawahał się przez chwilę, chłód oczu ponownie zlustrował kobietę — ale jeszcze przecież się nie kwateruję. Kto wie, co zdarzyć się może tej nocy — mruknął, coś w błękicie zaiskrzyło. — W końcu długa, a ja nie zamierzam na razie iść spać. Dobrze gram w karty. I całkiem nieźle strzelam, gdybyście potrzebowali kogoś do prędkiego wprowadzenia porządku.
Obrócił się całym sobą do baru, opuszki zatańczyły na kuflu. Bez wahania, choć to w umyśle się pojawiło, wziął łyk piwa. Westchnął.
— Oprowadzenie brzmi bardzo dobrze. Skorzystam, jeżeli oczywiście będziesz mieć czas i chęci — mruknął. — Ale nie chciałbym się narzucać. W końcu to nieeleganckie.

im sorry too

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz