Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

22.11.2021

Od Dennis cd. Lisiego Kłosa

    Zgrabne płomienie tańczyły w ognisku i odbijały się w oczach Dennis, których barwa stała się jeszcze cieplejsza, a jej spojrzenie – jakby bardziej życzliwe. Dziewczyna oparła głowę na dłoni, a uplecione ciemne włosy spłynęły na jej ramię, układając się swobodnie.
    Powiedzieć, że mężczyzna był dziwny, to nie powiedzieć nic.
    W jej odczuciu nie był jednak na tyle niepokojący, żeby miała zaraz pognać do domu i schować się pod kocem, nawet jeśli noc zapadła już dawno, a chłodne powiewy wiatru co chwilę poruszały jej ubraniami i kosmykami.
    Starała się go słuchać bardzo uważnie, ale trzeba przyznać, że nie potrafiła się do końca skupić, a zmęczenie po długim dniu nie miało z tym wiele wspólnego. Chodziło raczej o to nieco nieobecne spojrzenie. Zamglone, jakby na jego ciemne oczy założono coś na kształt niezwykle tajemniczej, zgrabnej zasłony, która aż prosiła się, żeby móc ją odsłonić. Charakterystyczny zapach ziół wydobywający się z zapalonej fajki też jej raczej nie pomagał.
    — Miło mi cię poznać — odparła, a jej twarz rozjaśniła się nieco szerszym uśmiechem.
    Dennis wyciągnęła dłoń w jego stronę, chcąc wymienić uścisk ręki w ramach przywitania i zawarcia nowej znajomości, która, biorąc pod uwagę to, że mężczyzna dał jej wyraźnie do zrozumienia, że długo na Arnto pewnie nie zostanie, mogła się zakończyć szybciej, niż w ogóle się zaczęła.
    Nie lubiła, kiedy inni tak po prostu przychodzili i odchodzili.
    — Jak lubisz, żeby się do ciebie zwracać? — zapytała, poprawiając siad. — Bo skoro mówisz, że teraz jesteś “po prostu Harrym Slandem”, więc powinnam mówić Harry, prawda? Ładne to imię, wpada w ucho, pozostałe też. Wovoka znaczy coś konkretnego?
    Jej na wpół ściszony, łagodny głos rozchodził się po okolicy i tonął gdzieś wśród okolicznej przyrody.
    — Na mnie wszyscy mówią po prostu Dennis, raczej mało kto po nazwisku, ale zdarzają się i tacy, co mówią “panno Hoover”, ale zawsze jestem zdziwiona. Hoover mam na nazwisko. Dennis Hoover. Dennis Jessie Hoover tak właściwie. Ale Jessie nikt nie mówi. Mało kto w ogóle wie, że mam na drugie Jessie.
    Dziewczyna nie była nawet do końca pewna, czy mężczyzna w ogóle jej słucha. Nadal wydawał się być nieco nieobecny, a to wrażenie pogłębiało się coraz bardziej z każdą chwilą.
    Jej uśmiech zmienił się nieco, gdy usłyszała słowo “obowiązki”. O tak, od kilku lat miała ich zdecydowanie zbyt wiele, nakładało się ich coraz więcej, warstwowały się coraz bardziej, niemalże w nieskończoność. Dziewczyna utkwiła spojrzenie w płomieniach, mając z tyłu głowy myśl, że powinna już wracać. W gruncie rzeczy przyszła tu tylko po to, żeby sprawdzić, czy tajemniczy Lisi Kłos niczego nie potrzebuje, a skoro już to zrobiła, a on nie potrzebował jej pomocy, wypadałoby wracać do domu, ale…
    Ona chyba nie do końca miała na to ochotę.
    Dała sobie jeszcze kilka chwil na rozmowę oraz towarzystwo obcego mężczyzny. Nie było to może najbardziej odpowiedzialne z jej strony, ale w ciągu dnia nie miała czasu na chwilę wytchnienia, więc kradła ją sobie w tym momencie, nawet jeśli warunki nie były najbardziej sprzyjające. Prawdopodobnie każdy stwierdziłby jednak, że przebywanie z jakimś oderwanym od rzeczywistości gościem w środku nocy w jakiejś głuszy, kawałek od wszelkiej zabudowy, nie jest zbyt dobrym pomysłem. Każdy oprócz Dennis spragnionej rozmowy i towarzystwa.
    Zanim zdążyła otworzyć usta, żeby zadać jakieś niezobowiązujące pytanie, mężczyzna się odezwał.
    — Duchy? — mruknęła nieco zaskoczona, marszcząc delikatnie brwi, chociaż uśmiech nie schodził jej z twarzy. — Nie wiem, nigdy o tym nie myślałam. Czasami dzieci się straszy opowieściami i legendami o duchach i potworach. Takie masz na myśli? — zapytała, owijając się nieco bardziej materiałem narzuconym na plecy.
    Niekoniecznie miała ochotę na to, żeby ją teraz straszył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz