Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

16.11.2021

Od Loretty cd. Mae

Loretta coraz częściej miała dość prowadzenia tego przybytku rozkoszy. Odkąd wszystko było na jej głowie pojęcie wolnego czasu właściwie przestało dla niej istnieć. Z każdym problemem musiała mierzyć się sama i prawdę mówiąc brakowało kobiecie pomocy, ale czy komukolwiek mogła zaufać na tyle, by powierzyć biznes choć częściowo w jego ręce? Przez lata spędzone w zamtuzie wiele widziała i słyszała. Obserwowała jak jej znajome po fachu dawniej będące przyjaciółkami po zerwanej przyjaźni posyłały sobie wrogie spojrzenia i cieszyły przy okazji porażek tej drugiej. Obawiała się podobnej sytuacji, obrócenia zaufania przeciwko niej, wykorzystania słabości.

Idąc po schodach zerknęła na Mae i przyłapała ją na wystawianiu języka do gburowatego klienta, z którą chwilę wcześniej miała styczność. Zazdrościła dziewczynie takiej beztroskości. Co prawda w jej wieku nie była zahukana, ale również nie bezczelna. Raczej naiwna i nieświadoma wielu rzeczy, o których przekonała się z biegiem czasu. Czy ona też kiedyś tak bardzo się zmieni? Kto wie, może wędrowny tryb życia pełen niebezpieczeństw wreszcie się jej znudzi albo ją zmęczy i zostanie stateczną damą? Ciężko było Lottcie wyobrazić sobie Mae w wytwornej sukni, z jakimś wąsatym eleganckim jegomościem u boku, a tym bardziej ją otoczoną gromadką dzieci. Lotta nie lubiła za tym stereotypem kobiet muszących założyć rodzinę, ale wiedziała, że jest on wciąż żywy wśród wielu mieszkańców Krainy.

Siedząc przy stole wysłuchała przechadzającej się rudowłosej. To co mówiła brzmiało logicznie i całkiem przekonująco. Może była młoda i jeszcze nie do końca zachowywała się dojrzale, ale wyglądało na to, że wie co robi. Pokiwała głową, dając w ten sposób znak, że rozumie jej plan i przytakuje mu. Miała szczerą nadzieję, że uda im czegoś dowiedzieć, ale podobnie jak Mae nie liczyła na to, by przełom miał się pojawić od Mary. Mimo wszystko zgodzie z życzeniem dziewczyny zmierzała ją zaprowadzić do pracownicy.

— Tak, Agnes mieszkała tu od kilku lat. Przygarnęłam ją z ulicy. Uciekła z sierocińca i nie miała dachu nad głową, a nie chciała tam wracać. Zaproponowałam jej pokój w zamian za pracę — wyjaśniła krótko Lotta. Historie większości dziewcząt trudniących się nierządem w jej przybytku nie należały do wesołych ani łatwych. Niektóre z nich z zaoszczędzonych pieniędzy decydowały się zakupić walizkę i bilet w jakieś odległe miejsce, by odciąć się od przeszłości i zacząć od nowa. Większość jednak była na tyle młoda, że wolały wydawać pieniądze na zwiewne sukienki, kwiatowe perfumy oraz drogie kosmetyki. Lotta nigdy nie próbowała zarządzać ich finansami. Miała wystarczająco problemów na głowie, jeśli chodzi o kwestię zliczania tego, która dziewczyna ile zarobiła w ciągu ostatniego miesiąca.

Otworzyła szufladę pod biurkiem i wyciągnęła z niej ciężki pęk kluczy. Z zaskakującą łatwością odnalazła jeden z nich, po czym wstała i stukając obcasami skierowała się do wyjścia z gabinetu. — Chodźmy zatem. Pokój Agnes znajduje się naprzeciwko Mary. Musi być wstrząśnięta. Były nie tylko sąsiadkami, ale też przyjaciółkami. Tutaj wszystkie dziewczyny się znają przynajmniej z imienia — dodała, idąc długim korytarzem zatopionym w półmroku. Przez otwarte po obu stronach okna panował lekki przeciąg, dzięki czemu było nieco chłodniej.

Lotta zatrzymała się przed drzwiami z numerem 5. Już zza nich dało się słyszeć ciche szlochanie. Właścicielka domu publicznego spojrzała na swoją rudowłosą towarzyszkę, ale odchrząknęła z lekkim zmieszaniem, po czym zapukała. W pierwszej chwili zamiast spodziewanej odpowiedzi mogły usłyszeć jak ktoś głośno dmucha nos, a potem chyba myje dłonie lub ochlapuje sobie zapłakaną twarz wodą. Kiedy Mary uchyliła im drzwi wyglądała jak siedem nieszczęść. Bez przesadnego makijażu i nastroszonej fryzury trudno było ją poznać. Po zaczerwienionych oczach od razu było widać, że płakała, ale mimo tego odsunęła się, by wpuścić dwie kobiety do środka. Nieco nerwowym gestem zaczęła uprzątać pokój. Zarzuciła kołdrę i narzutę na łóżko, by zakryć to, że pościel była w nieładnie, a potem szybko zgarnęła kilka drobiazgów stojących na toaletce.

— Przepraszam za ten bałagan. Przez tę całą sytuację nie miałam głowy do sprzątania. — wychrypiała, zatrzaskując szafę. — Nie wiem czy mogę jakkolwiek pomóc w rozwiązaniu zagadki śmierci Agnes. Nie miała rodziny ani amanta. Odwiedzał ją tylko Lawrence.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz