Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

20.11.2021

Od Oriona cd. Stanleya

Blisstown, jak zawsze, bowiem nic w tej kwestii nigdy miało się nie zmienić, śmierdziało. I choć ktoś prawdopodobnie zaraz rzuciłby, że przecież i do każdego smrodu, najgorszego sztynku idzie się przyzwyczaić, tak elf po prostu zaśmiałby się prosto w cudzą twarz – do tego bowiem po prostu nie szło nawyknąć, tym bardziej, gdy dzień gorący i upalny, a powietrze uwięzione było w ciasnych uliczkach miasta, usilnie i bezskutecznie próbując się z nich wydostać.
Tak jak i uwięziony był Orion. Przykuty niewidzialnymi łańcuchami do tego przebrzydłego miejsca, które znienawidził, odkąd po raz pierwszy postawił tu swoją stopę. Odkąd przetarta podeszwa – czy w ogóle miał wtedy na sobie jakiekolwiek buty – poślizgnęła się na obślizgłej kostce, odkąd zahaczył jego czubkiem – a może po prostu palcami – o jakąś dziurę, by następnie polecieć prosto na swoją twarz i o mało co nie złamać sobie nosa. Buźkę obił na pewno. A może obił mu ją ktoś.
Nie pamiętał, bo dzień za dniem rozmywał się w jednorodną masę, w której nie sposób było wyłapać jakichkolwiek różnic, zmian. Wszystko wydawało się nieszczęsną rutyną, poznawane twarze wcale nie wyróżniały się na tle tych pozostałych. I jedynie w monotonności błysków gwiazd ta stałość wydawała mu się ciepłą. Przyjemną. Dobrą. Ale jakże dostrzec gwiazdy, gdy te przysłania łuna wstrętnego Blisstown, do którego miał być już przykutym do końca swojego, miał nadzieję, że krótkiego, życia.
Czasami kaszlnął. Czasami pociemniało mu przed oczami. Zabrakło dechu w piersi.
Ale oni to lubili. Bestie będące w gotowości, by pożreć go w całości – mięsień po mięśniu, ścięgno po ścięgnie. Wyssać szpik z kości. Wyssać duszę, tak, by nawet pośmiertna niematerialność nie była mu pisana. W końcu na nią i tak nie zasługiwał.
Materac łóżka skrzypnął znajomo, a elf westchnął ciężko. Odkaszlnął przy okazji, w chusteczkę, na której, dzięki – a może jednak nie – Jedynemu, krwi nie odnalazł. Ściągnął brwi, prędko upychając ją pod materac. Przez głowę przebiegła myśl o tych wszystkich chusteczkach, które mógłby tam odnaleźć.
Przyozdobione srebrem uszy zastrzygły, drzwi skrzypnęły.
— Orion, chcą ciebie na dole — oświadczyła stojąca w progu dziewczyna. Młoda, piękna. Jeszcze nie przeżuta, ale przecież to kwestia czasu, jak ze wszystkimi. 
 — Mnie? — Podniósł brew, podnosząc się z łóżka. Prawie że przejrzysta suknia, którą dzisiaj sobie wybrał, zafalowała wraz z ruchem ciała – przypominała raczej mgłę, niźli jakikolwiek materiał. Była droga, jeżeli dobrze pamiętał, ktoś mu ją podarował. Ktoś bardzo bogaty. — Nowy? 
— Prawdopodobnie. — Dziewczę wzruszyło ramionami. 
Elf pokręcił głową, zerknął przez ramię na niedomknięte okno. Przeklnął pod nosem, stwierdzając, że w tym wstrętnym miejscu nie idzie nawet porządnie pokoju wywietrzyć. 
Drzwi trzasnęły za nim krótką chwilę później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz