Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

19.11.2021

Od Claire cd. Stanleya

Wyprawa do Gardzieli to, generalnie, nie w kij dmuchał. Claire była tego boleśnie świadoma - wbrew opiniom osób, którym wydawało się, że skoro nie przekroczyła jeszcze pięćdziesięciu wiosen, a między nogami nie dynda jej nic odpowiednio długiego, to nie ma prawa wypowiadać się w tej kwestii. Kobieta nie zamierzała nawet słuchać tego typu kretyńskich wynurzeń. Jeśli ktoś uważał, że lepiej zna się na Gardzieli od niej, to niech idzie zebrać ekipę i sam tam śmiga. Psy szczekają, karawana idzie dalej.
Mapy Gardzieli można było śmiało o kant dupy potłuc. Miejsce ustawicznie się zmieniało, coś nowego cały czas tam wyrastało, a co raz wyrosło, potrafiło dostać nóżek i gdzieś sobie pójść. Chyba. Nawet to nie było pewne. W każdym razie sprawa była nietrywialna, bo chociaż dla Claire nie byłaby to pierwsza wyprawa, najpewniej nie będzie mogła polegać na własnych wspomnieniach z tego miejsca. Im bliżej w miarę „ cywilizowanych" i normalnych terenów, tym i Gardziej była normalniejsza, ale im dalej się szło, tym bardziej zmieniała się definicja normalnego i człowiek nie mógł być już pewien niczego.
Gardziel ją wzywała. Claire nie wyobrażała sobie, by mogła pozostać oddzielona od tamtego miejsca dłużej, niż to konieczne, niż zajęłoby jej przygotowanie kolejnej wyprawy. To tam czekały na nią odkrycia, czekało nienazwane i niepojęte, co tak bardzo ją fascynowało. Kobieta pozbawiona była jednak tych dziecięcych złudzeń, których pełno było w głowach jej podobnych, a które nigdy nie narodziły się w jej głowie. Zdawała sobie świetnie sprawę z tego, że Gardziel nie jest miejscem przyjaznym człowiekowi, że te wszystkie barwne rośliny mogą być trujące albo mięsożerne, a człowiek wyglądał dla nich jak smakowity kąsek. Również żyjące tam zwierzęta, o ile zwierzętami można było to nazwać, najczęściej nie były zbyt przyjazne, choćby przyjmowały kształt uroczych, barwnych kulek.
Wielu było takich, którzy wybrali się do Gardzieli, nie będąc tego świadomymi, albo zwyczajnie nie przejmując się takimi „szczegółami", bo te nie pasowały im do planów i zamierzeń. Woleli ruszyć w dziką krainę, która więcej miała wspólnego z marzeniami, niż z Gardzielą z prawdziwego zdarzenia - a potem rzeczywistość weryfikowała podejście takich ludzi. Brutalnie i bez litości.
Claire kończyła właśnie projekt nowej maszyny, która miała jej się przydać w Gardzieli. Jak na razie trudno było powiedzieć, na ile całość działała, a na ile nie - Claire nie do końca miała możliwość, by ją przetestować. Cóż, jedyną możliwością testowania maszyny przydatnej w Gardzieli było udanie się do Gardzieli i eksperymentalne sprawdzenie, czy całość się do czegokolwiek nadaje, czy też nie. Innej opcji nie było, z resztą sama Claire była zwolenniczką sprawdzania wszystkiego w rzeczywistości, za pomocą dobrze opracowanego eksperymentu, a nie tylko obliczania wszystkiego= na papierze, gdybania i myślenia. Dowód to miał być konkret, a nie matematyczne wynurzenia.
Wracając jednak do jej wynalazku - Claire umyśliła sobie lampę, nie była to jednak zwykła lampa. Jej światło miało odstraszać wraże stwory z Gardzieli, a jak na razie jedynym „stworem z Gardzieli" jaki udało się Claire przywieźć z poprzednich wypraw, był jakiś żółty porost, który otwierał i zamykał jakieś dziwne ślepia na szypułkach. Faktycznie, gdy poświeciło się na niego lampą, ślepia się zamykały, szypułki chowały, porost zdawał się doświadczać dyskomfortu i próbował cofnąć ze swego kamienia. Zaś gdy tylko lampa gasła, porost na powrót się rozwijał i ciekawskim wzrokiem swoich szypułkowych oczu badał otoczenie.
Eksperyment wykonano więc na jednym przedstawicielu jednego gatunku - Claire musiała przyznać, że była to absolutnie mordercza liczba, wyśmianoby ją w dowolnym czasopiśmie naukowym. I właśnie dlatego, by jej badania miały jakąkolwiek sensowniejszą podstawę, musiała udać się do Gardzieli na poszukiwanie nowych, innych gatunków i ich przedstawicieli. By im wszystkim świecić latarnią w oczy.
Na dźwięk głosu oderwała się od rzeczy, przy której pracowała, spojrzała na właściciela owego głosu. Był jakiś podejrzanie żółty.
Claire oderwała od pracy nie tylko siebie, ale i swój umysł. Zdjęła z oczu gogle, mężczyzna od razu stracił tę podejrzaną, żółtą barwę.
— Tak, to ja. We własnej osobie — podeszła, wyciągnęła rękę, cofnęła ją, zdjęła ciężką rękawicę i wyciągnęła dłoń ponownie. — Henrietta Ravenswood, proszę mówić mi Claire.
Uścisk jej dłoni był silny, szorstki, zdradzał częste trzymanie klucza francuskiego w dłoni.
— Rozumiem, że chciałby się pan ze mną wybrać do Gardzieli? Jakie ma pan doświadczenie? — spytała, wskazała gestem jeden ze stołków. W warsztacie i tak nie było wiele miejsc do siedzenia, a stołki zdawały się najstabilniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz