Vasia podrapał się po brodzie i ugryzł w język, żeby nie zaśmiać się na widok Ogaty obrywającego gałązką w twarz. Kącik ust mężczyzny mimo wszystko drgnął w uśmiechu, gdy padła odpowiedź na zadane przez niego chwilę temu pytanie.
— Czemu nie? Skoro jesteś pewien, że wygrasz, to w zasadzie niczym nie ryzykujesz. Możesz na tym tylko zyskać — zauważył trafnie Vasily. On był ciekaw, czy któryś z nich na dalekim dystansie, z tak niewielkim przedmiotem i kilkoma innymi utrudnieniami po drodze, wyszedłby na prowadzenie. Ta rywalizacja między ich dwójką bardzo go pociągała. W końcu trafił na kogoś, kto mógł się mu równać. A może naprawdę miał szansę go przebić? Cóż, nie dowiedzą się tego, jeśli nie przekona Ogaty. Zamierzał przynajmniej spróbować.
Vasily obserwował w absolutnej ciszy jak dezerter przyjmuje pozycję snajperską. Uniósł brew, zaskoczony i zaciekawiony tym widokiem. Do tej pory nie spotkał się z taką pozą, ale najwyraźniej dla Japończyka była ona wygodna. Nieznacznie zmrużył powieki, gdy został pociągnięty spust. Huk wystrzału brzmiał znajomo, doskonale pamiętał ten dźwięk z ostatniego razu, kiedy się spotkali. Przez to wspomnienie przeszedł go dreszcz, choć nie potrafił stwierdzić, czy wywołały go negatywne czy pozytywne emocje.
Utkwił wzrok w sylwetce w oddali, która w ułamku chwili padła jak długa. Nie miał żadnych wątpliwości odnośnie tego, że ktokolwiek tam stał, zginął na miejscu. Vasia mógł powstrzymywać Ogatę, w ostatniej chwili wyrwać mu karabin lub chociaż gestykulacją poprosić, aby nie mordował tamtego człowieka. Nie zrobił tego jednak, zbyt zafascynowany tym, jak przymierzał się do strzału, z jakim opanowaniem mierzył do swojej ofiary i z jaką pewnością pociągał za spust. Sam odruchowo w tym momencie wstrzymał powietrze, by wypuścić je po chwili.
Ruszył za nim wolniejszym krokiem. Przypatrywał się temu, jak dłonie bruneta sprawnie obmacywały zwłoki, pod którymi zaczęła tworzyć się ciemna plama krwi. Na twarzy nieboszczyka malował się dziwny, niepokojący wyraz twarzy, zupełnie jakby zatrzymał się w czasie podczas mrugnięcia, z uchylonymi ustami. Vasia skrzywił się, widząc jak Ogata opróżnia resztkę alkoholu z piersiówki. Że też jeszcze nie miał dość.
— Znałeś go? — zapytał z ciekawości. — Kto to taki? — mruknął, zastanawiając się. Zapewne i tak nie mieli dobrych relacji, skoro Ogata bez skrupułów go zastrzelił. Szybko narobił sobie wrogów w Krainie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz