Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

20.10.2021

Od Oriona CD. Abigail

— Cieszę się, że tu jesteś. Nie chciałam tego wieczora spędzać sama.
Uśmiecha się, ale wyjątkowo z jej znajomą, przeznaczoną jedynie dla rudowłosej panienki czułością – czarny welon zasłaniający twarz opada, przewiesza go sobie przez ramię w niedbałym, troszkę zmęczonym geście. Spiczaste uszy wyłaniają się zza prostych włosów, poruszają się lekko i rumienią pod wpływem ciepła i duchoty panujących z godnością, zasiadających na złotym tronie w tym drobnym pokoiku. Wzdycha, pokój omiata znudzonym spojrzeniem i choć szczegółów dostrzec po prostu nie może, tak nadal poszukuje punktów zaczepienia. Przerzuconych przez jakąś poręcz, zmęczonych życiem kabaretek. Piór na podłodze, które wypadły z szala. Połyskującej, na pewno ładnej – z daleka ocenić tego nie może – biżuterii. Zagląda w lustro, nie patrzy na Abigail, ale tylko przez chwilę, bowiem ostatecznie to ona jest gwiazdą tego wieczoru; chce upewnić się, czy jeszcze tu stoi, czy nie stał się jednością z duchotą, czy nie rozpłynął się i nie został jedynie nocną marą nawiedzającą biedną tancerkę po męczącym koncercie; nie widzi szczegółów, ciemna sylwetka jednak nadal znajduje się za plecami kobietki.
Kto wie, może ta postać to jednak jedynie pozostałości po Orionie, chłodnym elfie teraz poruszającym się po Krainie pod postacią widma, zagubionej za życia prostytutce tęskniącej za gwiazdami oraz konstelacjami, których nigdy nie było dane jej nawet musnąć palcem. Wydawało się, że dzielącym te dwa stany bytowania szczegółem była jedynie materialność, chłodna skóra okalająca nadal oddychające i poruszające się ciało, ból wypełniający pustkę czająca się gdzieś w głębi duszy. Duch a żyjący człowiek wcale tak daleko od siebie nie stali, jak się okazało. 
Czy widma odczuwały pustkę? Ból? Czy samotność oraz niematerialność tak bardzo im wadziła? A może wręcz przeciwnie, może traktowały te kilka cech charakterystycznych ich nieżywotowi czy pozażywotowi niczym starych kompanów, druhów, do których, pomimo ich przywar, zdążyły się przyzwyczaić i żyły z nimi w istnej symbiozie?
Orion wzdycha, miękko podchodzi do kobiety. Chude, bo już dawno nie szczupłe, dłonie opierają się na jej bokach, opuszki poszukują na oślep pięknej wstążeczki, gdy zamglone oczęta cały czas spoglądają poprzez lustro w tak wyjątkowo zdrową, jak na warunki tego przebrzydłego miasta, twarz. W nozdrzach czai się znajomy zapach bzu, który nie miałby szansy urosnąć w Blisstown, prawdopodobnie będąc zgniecionym przez buty o grubych podeszwach należące do równie gruboskórych ludzi. 
— Pomogę, zawsze pomogę — szepcze, w przymglonych oczętach coś błyska. Jakieś ciepło kontrastujące z ciemnym, wręcz pogrzebowym ubiorem. Z ogólnym, bezemocjonalnym grymasem malującym się na licu. — Jak dzisiaj poszło? Nikt się nie narzucał? — pyta, choć oboje wiedzą, że pytania to są niezwykle marne.
Bo mężczyźni w Blisstown przecież zawsze się narzucają. Bo w Blisstown nigdy nie idzie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz