Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

5.10.2021

Od Adama CD. Jane

Zlustrował kobietę wzrokiem, bo to zawsze było w jego zwyczaju. Bo po prostu lubił to robić, nieważne, czy miał do czynienia ze starszą, miłą panią w okolicach kościoła pragnącą przepędzić go swoją drewnianą, pogiętą laską, czy może, jak w tym konkretnym przypadku, zbyt pewną siebie barmanką. Bo był to istny rytuał, który musiały wykonać dwa chłodne, błękitne ogniki, nim na dobre skupiły się na twarzy swojego rozmówcy. Oceniały, analizowały, szukały punktów zaczepienia – czasami owymi stawały się całkiem ładne obojczyki, zbyt odkryte ramię, głęboki jak na wszelkie standardy dekolt.
Nie miał sobie nic do zarzucenia, nie wstydził się tego i nigdy nie było mu przykro. Odwdzięczał się dokładnie tym samym, czym go obdarowano, tak jak, niby w prezencie, jasne oczęta spłynęły po nim od góry do dołu – nie żeby się tym przejął.
Adam Walsh przejmował się jedynie sobą.
Pokręcił głową, z płuc wydostało się po cichutku powietrze. I nawet się uśmiechnął, i choć uśmiech był całkiem zmęczony, to szczery. Palce zatańczyły w namyśle na drewnie blatu, a rewolwerowiec parsknął śmiechem. Całkiem ładnie i dźwięcznie, śmiech wręcz wpasował się w wyśpiewywane przez alcik pseudoarie, w niosące się po pomieszczeniu szmery i chichy, w brzęczące ostrogi, w skrzypienie drzwi. Poruszył ramionami. Adam Walsh, jak zawsze zresztą, czuł się jak u siebie. Grający obywatela świata z przelewającą się w wątłym naczyniu pewnością siebie oraz pychą. Tak było wygodniej, tak, zazwyczaj, więcej dało się ugrać.
— Bourbon na pewno byłby dobrym wyborem — szepnął, błękit oka błysnął zadziornie.
Mężczyzna poprawił dłoń na blacie, przysunął się ciutkę, na tyle, by oprzeć łokieć. By palce zbliżyły się do dłoni kobiety, ale by nigdy jej nie musnęły. W końcu był dżentelmenem. Rewolwerowiec cmoknął.
— Problem w tym, że chętnie bym się tutaj też przespał i — głowa sugestywnie poruszyło się w kierunku wejścia — mam konia, któremu trochę owsa oraz świeżego siana na pewno by nie zaszkodziło. No i wypadałoby coś od siebie dorzucić. — Uniósł brwi, ponownie zawiesił wzrok na barmance. — Więc bourbon zostawię sobie na kolejny raz, a teraz… — zawahał się przez chwilę, w teatralnym akcie zmarszczył czoło i wydął wargi. — Piwo oraz mniejszy pokój całkowicie mi wystarczą.
Uśmiechnął się w pojednawczym geście. Uśmiech, choć jak spojrzenie był chłodny, dało zaliczyć się do tych ładnych.
— No chyba, że nie macie wolnych miejsc. Dosłownie wystarczy mi jakiś boks i miska z wodą, prześpię się z koniem.
Dosyć uwłaczająca prośba, która kiedyś prawdopodobnie nie przeszłaby mu przez gardło. Ale teraz należało sobie radzić, a czyste siano ostatecznie wcale nie wydawało się takim złym pomysłem – dostarczało ciepło, może i trochę drapało skórę. Ale na pewno było zdecydowanie lepszym od powycieranych koców, od ubitej ziemi. 
Rewolwerowiec podrapał się po poliku, ściągnął brwi, orientując się, że przydałoby się ogolić. Musiał wyglądać jak obdarty bezdomny. W pewnym sensie nim był.

hot obdartus gotowy do podboju serc niewiast

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz