Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

29.10.2021

Od Odette cd. Ruby

Odette zeskoczyła zwinnie z siodła, wylądowała na suchej ziemi. Chrupek parsknął, bardzo niezadowolony widokiem krowy, jakby sam bał się, że zaraz spotka go tu los podobny temu, który dopadł nieszczęsną mućkę. Warren przekazała lejce jakiemuś rosłemu chłopowi, który trzymał już konia należącego do Ruby. Ruszyła jej śladem, skrzywiła się mocno, kiedy w końcu dotarł do niej przeokropny smród rozkładającego się mięsa.
― No ładnie ― podsumowała widok powykręcanej sztuki bydła, podparła się dłonią pod bok. Wbrew powszechnym oczekiwaniom wśród kowbojów – mdleć nie zamierzała. Rzygać także. Wychowana przez bandę, Warren widziała już sporo okropności, w tym ludzkie i nieludzkie flaki na wierzchu w doprawdy przeróżnych kombinacjach. Jedna krowa nie robiła jej już różnicy, choć oczywiście, odczuwała pewien dyskomfort spowodowany obrzydzeniem. Zdjęła kapelusz, powachlowała się nim intensywnie.
Przykucnęła przy truchle, dźgnęła palcem w przetrącony łeb. Ten, zgodnie z oczekiwaniami, odsunął się ciężko na bok i zaraz wrócił do pozycji wyjściowej. Odette założyła z powrotem kapelusz, podwinęła rękawy. Wyprute jelito grube odgarnęła na bok, z całej siły naparła na odsłonięte, choć nieco przyklapnięte żebra i uniosła je ku górze, zajrzała do środka padłego zwierzęcia.
― I tak dobrze, że nie rozjebało kiszek. Wtedy to dopiero byłby smród ― podsumowała, bardziej sama do siebie, niż do Ruby, czy któregokolwiek ze stojących nieopodal mężczyzn. Wsunęła dłoń do środka, odgarnęła sflaczałe płuco na bok. Serce na miejscu, wątroba też. Brakowało jednej nerki, ale równie dobrze mogła leżeć gdzieś samotnie parę metrów dalej.
― Widział ktoś samotną nerkę? ― Zapytała z głową w krowim wnętrzu, głos dziwnie zawibrował w ciasnej przestrzeni. ― Nie? No trudno, nie można mieć wszystkiego. ― Wycofała się, pacnęła na tyłek. Ubabranymi krwią dłońmi zaczęła bawić się piaskiem. Ten przyklejał się do szybkoschnącej cieczy i zaraz odpadał, zabierając ze sobą część brudu. Woda byłaby lepsza, ale kiedy nie miała jej pod ręką, to wolała wytrzeć ręce piachem, niż w ubranie. W końcu swoje kosztowało.
― A te poprzednie lokalizacje ― podjęła znów trop, kiedy wpatrywanie się w rozpruty bebech nie przyniosło odpowiedzi ― Ktoś je naniósł na mapę?
― Nie ― odpowiedziała od razu Ruby ― Ale wykonanie takiej mapy nie będzie problemem. Lokalizacja poprzednich trupów dobrze zapadła wszystkim w pamięć.
― Może to nam coś da. Bo ślady… ― Odette westchnęła i pozbierała się z ziemi ― Ślady nie wyglądają na zadane ręką człowieka, czy zwierzęcia, tak jak mówiłaś. Nadal jednak wątpię w istnienie super-stwora. Już prędzej uwierzę w jakiegoś pojeba z jakimś wynalazkiem klasy wielkie, metalowe szpony do chuj-wie-czego.


Wrócili do głównego budynku rancza, Odette mogła w końcu porządnie wyszorować ręce szczotą, w międzyczasie powstała bardzo prowizoryczna mapa wszystkich miejsc w których znaleziono trupy. Spotkała się z Ruby ponownie w gabinecie, ranczerka analizowała to, co widniało na mapie.
― I co? ― Warren zajrzała jej przez ramię. Czerwone oko zbadało krzyżyki padłych krów ― Pojebane to trochę ― nie poczekała na odpowiedź, stanęła z boku i sama oparła się o blat biurka.
― Najpierw polował bez sensu. A potem… ― Ruby wskazała palcem bliżej nieokreślony, chaotyczny kształt obejmujący pierwsze trupy. Potem obrysowała trójkątem kolejne cztery krowy. Północ, zachód, południe. I znów północ. Schemat powtórzył się, na razie raz, ale dawało to nadzieję na to, że stwór, czy też pojeb ze szponami, wróci w okolice Zachodniej Mućki.
― To jedyny trop jaki mamy. Taki sensowny ― Odette podrapała się po karku. ― Skoro krowa padła dziś, to być może nie zaatakuje od razu… ale powinniśmy się skupić na obserwacji zachodniej połaci rancza. Mogę posiedzieć w krzakach, w dzień, albo w nocy, nie robi mi to różnicy. W zasadzie, może powinnyśmy siedzieć we dwójkę. Tak będzie bezpieczniej. Jak zeżre jedną, to druga odstrzeli mu łeb.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz