Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

26.12.2021

Od Lisiego Kłosa cd. Dennis

Przychodził i odchodził, tak jak czynili to ludzie w jego życiu. Poza wioską nie potrafił się przywiązywać do miejsca, ani czasu, bywało, że łapał się na tym, jak całe tygodnie zlewają mu się w jedno. Nie był pewien, czy powinien czuć z tego powodu niepokój. W zasadzie, rzadko kiedy faktycznie poświęcał tym myślom czas, zbyt skupiony na głównym problemie, który ciągnął się za nim niby smród za skunksem.
Minęła chwila, nim zorientował się, że Dennis wyciąga do niego rękę. Poruszył się, jak na osobę tak bardzo oderwaną od rzeczywistości, poruszał się ze zwinnością i szybkością. Zgrabnie sięgnął jej dłoni, wymienili uścisk, powrócili do pozycji wyjściowych. Wovoka niezobowiązująco wsparł się ręką za plecami, wyciągnął nogi i skrzyżował je w kostkach.
― Wybierz to miano, które najlepiej ci pasuje ― mruknął, znów zaciągnął się dymem. Wydmuchał z niego w miarę krągłą obręcz. Przelotnym spojrzeniem ocenił swoje dzieło, ale nie był z niego zbyt zadowolony. ― Dla mnie każde z nich jest tak samo ważne, tak samo wpływa na to kim jestem.
Przytrzymał fajkę zębami, pyknął z niej raz czy dwa, dorzucił kolejnych parę szczap do ogniska. Coś mu podpowiadało, że jeszcze będą potrzebować drewna, by podtrzymać ogień dłużej.
― Wovoka to w języku mojego plemienia drwal. Zazwyczaj imiona pasują do ludzi, to ważna kwestia. Moje jakby… rozminęło się z powołaniem. Szamani nie rąbią drewna ― ocenił cierpko, znów dmuchnął dymem. Tym razem zamiast wpatrywać się w ognisko, uniósł spojrzenie, zatrzymał je na postaci Dennis.
― Dennis Jessie Hoover ― powtórzył po niej zamyślony ― jeśli chcesz, ja mogę mówić do ciebie Jessie. Nie godzi się, by nadane imię zostało zapomniane.
Przesiedzieli kolejną chwilę w milczeniu, w towarzystwie trzaskających szczap, w zapachu ziół i palonego igliwia. Wovoka uniósł głowę, potoczył nieprzytomnym spojrzeniem po gwiaździstym niebie. Powoli zaczynał czuć wołanie na drugą stronę, do duchów, do wymiaru, który zarazem był mu najbliższy i najbardziej obcy.
― Nie do końca ― odpowiedział, znów tym mrukliwym tonem. Wrócił do niej spojrzeniem, uśmiechnął się łagodnie. ― Twoi bracia i siostry, ty sama pewnie także, wierzycie w Jedynego. Na bezkresach wierzymy w duchy. Wierzymy, że to co nas otacza ma swoją duszę. Każde drzewo, każdy kamień, każdy żywy byt. Okazujemy im szacunek, staramy się spełniać życzenia tych duchów, by utrzymać je w dobrych humorach i przy sobie. Inaczej na plemieniu kładzie się cień niepomyślności, dzieci chorują, zaczyna się głód.
― Szaman jest od komunikacji. Kroczy ze zjawami i wśród nich. Świat po drugiej stronie wygląda całkiem ciekawie… ― urwał na moment, wychwycił jak owinęła się narzutą. On sam nie czuł chłodu, ale domyślał się, że nie każdy może być tak zaprawiony w nocnych posiedzeniach jak on. Znów zagryzł ustnik długiej fajki, sięgnął do ułożonej nieopodal płóciennej torby i wydobył stamtąd kolorowy pled. Wprawnym ruchem zwinął go w rulon, rzucił w kierunku Dennis.
― Owiń się, zmarzniesz. Noc zapowiada się na chłodną, sam ogień może nie wystarczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz