Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

1.12.2021

Od Claire cd. Stanleya

Na spacerki po Gardzieli nie można było zabierać byle kogo. Claire wiedziała to bardzo dobrze - środowisko tam było zbyt niebezpieczne, by częścią ekipy był gość, na którym nie można polegać. Jeśli już ktoś chciał tam iść i mówić, że idzie z panienką Ravenswood, to naprawdę musiał wiedzieć, co robi. Cały zespół stanowił przecież coś na kształt precyzyjnej maszyny, w której każdy element musiał do siebie pasować, każda śrubka musiała pasować i każda zębatka - chodzić bez żadnych zgrzytów. Jeśli którykolwiek element nawalił, wszystko szło w drzazgi. Wiadomo, jeden obluzowany gwint i samolot tracił część poszycia, a stamtąd człowiek się nawet nie obejrzał, gdy maszyna zarywała w ziemię i stawała w ogniu.
Zupełnie podobnie mogło być z wyprawą do Gardzieli, jeśli brało się na nią gołowąsów, amatorów, albo tych niby steranych życiem kolesi, którzy uważali, że nie dość, że pozjadali wszystkie rozumy, to jeszcze to ich życie najbardziej skopało i mieli najtwardsze dupy. I największe jaja, bo wiadomo - tylko siedzący w saloonie nad szklaneczką whiskey macho ma cojones wystarczające, żeby zasuwać do Gardzieli.
Gdy Claire pierwszy raz popatrzyła na Stanleya, zastanawiała się, czy to czasem nie jest ten typ gościa, który chętnie widziałby siebie jako bohatera wszystkich heroicznych piosenek o kowbojach odjeżdżających w stronę zachodzącego słońca, gdy już wszystkie czarne charaktery poległy od wyciągniętego w okamgnieniu rewolweru. Na szczęście jednak słowa mężczyzny rozwiały dość szybko to wyobrażenie. Prawda, wyglądał na gościa, który z niejednego pieca chleb jadł i nie raz dostał w tyłek od życia, ale przynajmniej zamiast biadolić i robić z siebie ofiarę, to otrzepywał portki i szedł dalej.
Dobrze się składało też, że w miarę wiedział, co się w tej Gardzieli znajdowało, zaś jego słowa pokrywały się z doświadczeniem Claire i z wieściami na temat najnowszej topografii Gardzieli. Które to, swoją drogą, trzeba było aktualizować najlepiej raz w miesiącu, miejsce robiło co chciało, choć pewne główne trendy nadal były i raczej się utrzymywały. To była ta mała wysepka stabilności pośród morza chaosu.
— W biznesie? Nie powiedziałabym — odparła Claire na ostatnie pytanie mężczyzny.
Cóż, wielu wyprawiało się do Gardzieli po to, by napchać sobie kieszenie bezcennym cyprnaitem, jednak Claire uważała, że to przedziwne miejsce oferuje zdecydowanie więcej, niż tylko te świecące, kolorowe skałki. I chociaż wyprawy Claire do Gardzieli nie przynosiły wprost wymiernych zysków - w końcu kobieta raczej musiała włożyć wysiłek i środki w to, by się tam wybrać, zaś to co z Gardzieli przywoziła, zdecydowanie nie nadawało się na rynek - to jednak młoda panienka Ravenswood ze szczerego serca uważała, że jej wyprawy są jednymi z najbardziej intratnych, jakie można sobie wymyślić. W końcu ona przywoziła materiały i wiedzę, które potencjalnie można było przekuć w wynalazki, te zaś - pchając ludzkość na drodze rozwoju technologicznego - były przecież bezcenne.
— Chodzi mi o coś o wiele bardziej intratnego, niż tylko wydobycie cyprnaitu. Prawda, gdybym go potrzebowała, wysłałabym górników i nie fatygowała się sama. Czas jest cenny, a narażanie się bez potrzeby mi się nie uśmiecha. Ale ta wyprawa wymaga mojej obecności, bo z Gardzieli przyniesiemy coś nieskończenie cenniejszego. — W oczach Claire zabłysły te charakterystyczne ogniki szalonego naukowca. — Przywieziemy stamtąd wiedzę — powiedziała z mocą, nachylając się do Stanley'a, zaciskając dłoń w pięść.
Stanley oszczędnie uniósł brew.
— Ale bez nerwów — kontynuowała Claire, porzucając swój poważny ton i znów siadając prosto na swym stołku. — Płacę z góry, więc nie będzie tak, że jak coś pójdzie w diabły, to będziesz stratny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz