Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

25.12.2021

Od Horyzonta cd. Jocelyn

Stara Davisowa była starą, nieznośną i ku jego rozczarowaniu, mimo swojego wieku, piekielnie żywotną kobietą. Na dodatek była ślepa i prawie głucha, co wcale nie przeszkadzało jej w notorycznym komentowaniu horyzontowej prezencji. Zdołała już zwizualizować sobie własną, wyidealizowaną jego wersję, w której przypominał prędzej miejscowego szeryfa, niż samego siebie, a której nie miał zamiaru jej zrujnować, bo w końcu był tu tylko na kilka dni, najdalej do momentu, kiedy nie uda mu się naprawić cieknącego dachu i rozpadającego się płotu. Davisowie do tego czasu użyczali mu pokoju gościnnego (małą klitkę bez okna), okazjonalnie częstując go zupą, czy resztkami mięsa, które i tak wyrzucał leżącej w stodole Paprotce. Fretka również nie zdawała się narzekać na warunki, było jej ciepło, stodoła nie należała do wilgotnych i nie musiała dzielić jej z żadnym innym zwierzęciem. Całodniowe wylegiwanie się najwidoczniej również bardzo jej odpowiadało, co wnioskował po jej znikomym zainteresowaniu właścicielem, kiedy po kilku godzinach wchodził do budynku, zobaczyć co u zwierzęcia. 
Próbował właśnie wdrapać się na kolejne elementy dachu, nie strącając przy tym butami żadnej dachówki, gdy z wyuczonego spokoju wyrwało go rżenie konia, zapowiadające powrót właściciela dobytku. Zdołał ledwo przetrzeć czoło wierzchem nadgarstka i dobrze zaprzeć się podeszwą buta, nim donośny głos mężczyzny zwrócił na siebie jego uwagę.
— Jak z pracą?
— Powoli, ale do przodu — odkrzyknął chrypliwie, siadając stabilniej i przyglądając się mężczyźnie. Dopiero teraz zdołał zauważyć, że nie był sam. Gęste pukle białych loczków wylewały się spod krzywo zacerowanej narzuty, a duże oczy, błyszczące się w jasnej oprawie, wystrzeliły w kierunku Horyzonta. 
Pociągnął nosem.
Mutant.
Nie o tym była mowa, gdy przy śniadaniu Thomas wspominał coś o jakiejś dziewczynie, którą oboje zdawali się kojarzyć. Dziewucha z saloonu, wieczne uwagi i narzekania klientów, chociaż spełniała wszystkie kryteria i całkiem nieźle dawała sobie radę, ale żadne z nich nawet nie mrugnęło, by poinformować go o tym, że będzie miał do czynienia z mutantem. Chociaż może i lepiej, temat kopyt, czy innych specyficznych zmian nie był najlepszym do pajdy chleba z masłem. Co bardziej go dziwiło, to fakt, że nawet po wyjeździe Thomasa do miasteczka, stara Davisonowa nie pisnęła ani słowem, nie rzuciła ani pół suchej obelgi w kierunku dziewczyny, a przecież mało kiedy starsze pokolenie szczędziło sobie uszczypliwych uwag i…
Oh, teraz do niego dotarło. Davisonowa nie wiedziała. Skąd miała wiedzieć, była ślepa jak kret, a Thomas nie był na tyle głupi, by narażać się gniewnej ocenie matki, wystarczało, że musiał znosić ją na co dzień i Horyzont pojął, w jaką grę zaczął się z nimi bawić i jak bardzo nie chciało mu się wciskać nosa w nie swoje sprawy. 
Chwila nieuwagi kosztowała go osunięciem nogi i zrzuceniem dwóch całkiem dobrych dachówek. Z wydętymi wargami przypatrywał się, jak powoli spadają na ziemię, o metr od mężczyzny, co przyjął z niezadowoloną miną. 
— Zejdźże na chwilę, co ty na to?
Horyzont jęknął, ale nie sprzeciwiał się. Opuścił swoje dotychczasowe miejsce, w którym dopiero co zdołał się wygodnie usadowić i zszedł po podstawionej drabinie, zeskakując, gdy zostało mu tylko kilka ostatnich szczebli. Starał się oddzielić klejącą się do ciała, przepoconą koszulę od skóry, co wychodziło mu raczej bezskutecznie, bo za chwilę z powrotem przytulała się do jego torsu. Konspiracyjne spojrzenie Thomasa padło najpierw na mężczyznę, a chwilę później na stojącą kawałek dalej dziewuchę.
— Przepraszam za dachówki. Chwila nieuwagi, ja…
— Nie o to mi chodzi, przecież wiesz — mruknął posępnie, marszcząc brwi. Horyzont westchnął.
— To nie moja sprawa — szepnął, znacząco spoglądając na dziewuchę, tym samym skutecznie przerywając mężczyźnie, który zaczął powoli otwierać usta. Chciał się odsunąć, może nawet wrócić do poprzedniego zajęcia, ale Thomas skutecznie go powstrzymał, zatrzaskując jego ramię w stalowym uchwycie.
— Wolałbym, aby nikt się nie dowiedział. Ty zresztą też. 
— To nie moja sprawa — powtórzył sucho, niekoniecznie rozumiejąc, dlaczego raz wypowiedziany komunikat nie był wystarczającym. Pociągnął nosem. — Davidsonowa coś narzekała, że zimno w domu i kominek nie grzeje.
— A ty co, rozpalić nie potrafisz?
— Ja tu tylko dach naprawiam, nie daj bóg, by się zajęło, w życiu bym się nie wypłacił — parsknął, a Thomas pokręcił szybko głową, po czym spojrzał na dziewczynę, mruknął coś do niej i ruszył do środka. Blondynka popędziła za nim, pospiesznym krokiem, narażając się na chłodne spojrzenie Horyzonta, gdy przemykała koło jego boku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz