Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

21.02.2022

Od Stanleya, CD. Claire

Wszystko brzmiało zbyt dobrze, żeby mogło być prawdziwe, ale Stanley umiał poznać faceta z jajami. I co prawda stała przed nim kobieta z krwi i kości, tak nie miał praktycznie żadnych wątpliwości, że mogłaby przewodzić niejednej zgrai starych byków. Znacznie ułatwiło to mu podjęcie decyzji w sprawie zarekrutowania się do tej iście samobójczej ekipy, ale niesmak czający się z tyłu głowy pozostał. Bo jednak baba. 

Pracował przecież już w gorszych okolicznościach. Choćby dla takiego jednego debila, któremu wydawało się, że w środku Gęstwiny odnajdzie powołanie osadnicze i utworzy nowy ośrodek handlowy między poszczególnymi miastami. Nie do zaprzeczenia, ciekawa idea, ale pomysł był równie łatwo zjadliwy, co jego właściciel, który skończył w niedźwiedziej paszczy. Stan doskonale pamiętał, ile się wtedy nałupał drewna na stawianie przyszłych chałup, czy jak dzielił się spostrzeżeniami w kwestii dystrybucji żywności. Z zakładaniem mieścin zawsze był całkiem spory ambaras i zbytnio nie rozumiał, po kiego ktokolwiek miałby się na to porywać.

Tak jak w sumie teraz nie mieściło mu się w głowie, po co można ruszyć do Gardzieli poza cyprnaitem. Panienka wydawała się jednak bardziej obeznana w wyższych sferach biznesowych niż sam Stan, a przy tym wyglądała na dosyć porządnie usytuowaną cizię, więc zamknął paszczęki, zacisnął zęby i posłusznie odpowiadał na kolejne pytania. 

Oczy mu się zaświeciły na myśl o wypłacie z góry. Odważnie pogrywała, skoro nie bała się fajtłap, uciekających w połowie drogi, byle zwiać ze swoją częścią. Zapowiadała się nawet jeżeli nie dobrze płatna fucha, to przynajmniej ciekawa przygoda. Co prawda na te Stanley był już stanowczo zbyt stary, ale miał do wykarmienia na ten moment dwoje nierobów, z których przynajmniej jedno planował posłać do szkoły.

I dajcie wszyscy bogowie, w których Stan uparcie nie wierzył, żeby Stella też się dała zaciągnąć do nauki, a nie dalej popykała radośnie i beztrosko wśród końskiego łajna. 

— Jak panienka chce i z góry płaci, to możemy jej tej wiedzy nawet w beczkach nawieźć, jak sobie życzyć będzie. — Wzruszył ramionami, rozglądając się po pomieszczeniu. O ile rozpoznawał część narzędzi, o tyle większość urządzeń wydawała się pokracznym uzupełnieniem jakiejś niezrozumiałej muzealnej kolekcji. 

— A panienka to czym się w zasadzie tutaj zajmuje, hę? — dopytał z zainteresowaniem, ale nie ruszył się ze stołka. Nie od dziś wiadomo, że towar macany należy do macanta i jeszcze by cosik zepsuł, patrząc na liczbę dziwnych przycisków, zębatek i połączeń, które nie wydawały się najbardziej stabilną rzeczą na świecie. 

Szefowa wydawała się zastanawiać przez moment, zanim pokręciła głową i wdała się w monolog na temat światłości sztuki, coś o niezaprzeczalnej potędze wiedzy i jeszcze kilku rzeczach, które wlatywały mu jednym uchem i wylatywały drugim. Z doświadczenia jednak wiedział, że przerwanie jakiejkolwiek kobiecie w grę nie wchodziło, a wygadana kobita, toć szczęśliwa kobita, a wiadomo, że takie najlepiej płacą. 

— To kiedy ruszamy? I jak z zaopatrzeniem, Szefowo? — dopytał w końcu, gdy cienie w pomieszczeniu znacząco przesunęły się w bok. Spędził tu już wystarczająco dużo czasu, a trzeba było jeszcze zebrać własny majdan przed wyprawą, bo zdawał sobie doskonale sprawę, że dobry sprzęt, to własny sprzęt. Wiadomo, pracodawca jeden z drugim różni bywali i nie każdy doposażał ekipę na miarę możliwości takich wypraw. 

A Gardziel należało doceniać. Jak zwierzę, które wiesz, że może się na ciebie rzucić. To, że koegzystujecie w trakcie kilku chwil, nie miało nigdy wielkie znaczenia w starciu z naturą bestii. Stanley w końcu nie był przesądny. Bywał za to zapobiegliwy.

Dogadali kwotę, datę wyprawy, a także ogólnie przedstawili zapotrzebowanie na surowce. Mężczyzna od czasu do czasu wtrącał komentarze, tu coś zasugerował, tam wspomniał o jakiejś swojej dawnej robocie, ale wyglądało na to, że panienka znała się na rzeczy i potrafiła dostrzec ryzyko czające się w każdym kroku podróżujących przez Gardziel. 

— Interesy z Szefową to przyjemność — powiedział na pożegnanie, wyciągając dłoń do uścisku. Nie splunął, jak zwykle miał w zwyczaju przy zawiązywaniu umowy, bo jednak jakieś dżentelmeńskie obyczaje nadal go obowiązywały. — To będzie ciekawy szlak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz