Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

2.01.2022

Od Ogaty CD. Vasi

    Pulsujący ból głowy nie pomagał, nawet jeżeli był już trzeźwy, na zdrową ocenę tego co się dzieje. Niby wiedział, słyszał, rozumiał, ale po chwili wypuszczał w niepamięć. Słysząc jakże trafny komentarz Rosjanina sprawił że zmarszczył swoją twarz jeszcze bardziej, a podczas tego przygarnął dodatkowy materiał, który zapewniałby mu więcej ciepła. Nie był wdzięczny, raczej uznawał to za coś oczywistego. Owinął się jeszcze szczelniej i odwrócił na drugi bok, obserwując jak drugi mężczyzna się rusza, zbierając coraz to więcej ofiar poprzedniej nocy. Położył się płasko na plecach i przewrócił… okiem. Niczego nigdy nie żałował, ale w tym momencie… Miał złe przeczucia. Strzelanie do losowych niewinnych ludzi, pakowanie kulek między oczy (albo palcy w oczy, taka opcja też istniała) czy machaniem przeróżnymi, niezbyt bezpiecznymi i moralnymi rzeczami nigdy go nie martwiło, nie, skądże, ale obecność Ruska, obok którego pozwolił sobie na to… co się stało? Martwiło. Prychnął pod nosem i postanowił także ruszyć swoje dupsko, przeklinając jak szewc pod nosem. Nigdy do tego się nie przyzwyczai – zwłaszcza gdy świat dookoła wyglądał jakby chciał mu śliwę nabić. 

    Do domku wpadło świeże powietrze którym można było oddychać. Ogata miał ubrane już spodnie i sięgał po koszulę, gdy wziął głębszy oddech. Zerknął ponownie na towarzyszącego mu, również dezertera, który to był jakże zainteresowany światem zewnętrznym na który patrzył w tej chwili.

    Nie odezwał się, mieląc w głowie wcześniejsze wydarzenia i szukając momentu w którym się stoczył, nie, w którym popełnił błąd, w którym przesadził. Błąd popełnił… znacznie wcześniej. Stając się zbyt nieostrożnym. Pozwalając sobie na zostawianie śladów, nie dbając o rany, a potem wyszło że się schlał jak ostatni rasowy pijak. Nie mówiąc już o… innych substancjach i doświadczeniach. Jasna cholera. Zdusił ziewnięcie i zerknął na szafkę nocną, już bardziej trzeźwy niż wcześniej. To co zobaczył… Mrugnął parę razy, ignorując nieproszonego od wczoraj towarzysza, niegdyś wroga, sięgając po szkicownik i przypatrując się postaci. Czy to on? Prychnął, gotowy żeby wyrwać kartkę i wyrzucić do ognia, zbulwersowany wizerunkiem siebie jako coś innego niż… No właśnie, co? Wstrzymał się jednak po dwóch centymetrach, czując się podobnie tak, jak kiedyś. 

    — W cholerę ze wszystkim — wymamrotał wstając, a koszula zafalowała wraz z jego ruchem. Podszedł do Vasyi i wcisnął mu jego własny przedmiot w ręce, agresywnie się garbiąc i odwracając wzrok, odchodząc na parę metrów. 

    — My żadnych planów nie mamy. Zabierasz swoje manatki i spadasz, póki nie mam rąk na karabinie. Zobaczę cię raz jeszcze to tym razem szczęścia mieć nie będziesz i faktycznie będziesz zimny i martwy. Rozumiesz? — oziębły i głęboki ton głosu wydobywał się z jego gardła kiedy ten szturchnął palenisko i zajął się ubieraniem reszty odzienia. Nie odwrócił się do niego, bo po co? A tak przynajmniej sobie wmawiał, utrzymując twarz w spiętej mimice. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz