Kolumna góra

Słuchy z Krainy
Aktualny rok: 1846

Na ulicach słychać szepty o wielkim wyścigu mającym ciągnąć się przez całą Krainę – za wygraną przewidywana jest gigantyczna suma pieniędzy, amnestia wszystkich przestępstw oraz zapewnienie bezpieczeństwa na okres roku. Co ambitniejsi już poszukują wierzchowców na ten morderczy wysiłek.

W Saint Thomas w niewyjaśnionych okolicznościach zniknął kolejny szeryf. Za każdą przydatną informację przewidziana jest nagroda.

Już niedługo w Jackburg: cyrk! Kobieta-guma, linoskoczkowie i najsilniejsi ludzie w całej Krainie. Przyjedzcie zobaczyć to na własne oczy.

Aktualnie poszukiwani są: Otelia Crippen
Dziękujemy za pomoc w schwytaniu Clide'a 'Smiley' Byersa. Aktualnie oczekuje na wyrok sądu.

30.01.2022

Od Adama cd. Ojca Kruka

— Blisstown, mówisz — mruknął rewolwerowiec. — Ciekawe miejsce. — dodał, raczej kurtuazyjnie, w rzeczywistości tej zaśmierdłej, obrzydliwej dziury nienawidząc; może było to winą wspomnień. — W sumie może mógłbym się z tobą zabrać. Skorzystałbym z bardziej przyjaznych — rozejrzał się dookoła, rozłożył ręce, ale nie na tyle szeroko, by utracić dostęp do swojej broni — warunków.
Walsh podrapał się trochę pod brodą, orientując się, że już dawno należało się ogolić. Stłuczone lustro i tępa brzytwa w jukach jednak niezbyt pomagały w doprowadzaniu się do ewentualnego porządku, a zawsze pedantyczny i doprowadzony do należytego porządku Walsh przypominał po kilku tygodniach podróży zarośniętego, ale jeszcze niebrodatego pustelnika wyciągniętego prosto psu z gardła, a może i samej Gardzieli, kto wie. Bo czy nie kwestią jedynie czasu było wyrośnięcie jakichś zakręconych, krowich rogów czy ewentualne podmienienie ludzkich kończyn na zgrabne raciczki? Wydawało się to raczej prawdopodobnym, mając na uwadze to, co w jukach, prócz tego nieszczęsnego lustra oraz tępej brzytwy, spoczywało, połyskując nieśmiało zielonym światłem, które, w tym przypadku dzięki Jedynemu, tłumione było przez smoczą skórę.
Brwi rewolwerowca ściągnęły się nagle, nie wiadomo czy w trwodze, czy może w rozterce, która teraz zyskiwała na kształtach, malowała się w całkiem kuszących, ale jaskrawych i niebezpiecznych barwach. Jeszcze przed chwilą strzygący uszami Krowa prychnął teraz, położył je po sobie i wyciągnął łeb w kierunku okropnego stwora. Prychnął, końskie nozdrza rozszerzyły się gwałtownie i nawet przednia noga poszła w ruch, grzebiąc kopytem w piachu. Pył uniósł się trochę powyżej kostek, działając na wyobraźnię, jakoby dwa czteronogie organizmy szykowały się do skoku ku cudzemu gardłu. 
— E, Krowa! — ryknął Adam, skacząc ku ogierowi. Jedyna ostroga kliknęła, ledwo trzymając się butów. Nie dociągnął odpowiednio paska. — Bez popisów. — Pochwycił za wodze, szarpnął za nie odpowiednio.
Koń odpowiedział uniesieniem łba, pokazaniem białek oczu. Nafukał się, prychnął po raz ostatni i przestępując z nogi na nogę, po prostu odpuścił, może i z odrobiną rozczarowania. W końcu lubił się popisywać.
Trzepnął więc na podkreślenie swojej irytacji ogonem.
— Uważaj, Natanielu. — Walsh uśmiechnął się niebezpiecznie, dłonią pogłaskał karą sierść tworzącą jedną z łat na końskiej szyi. Drapnął przy grzywie, szorstki lok owinął wokół palca. — Nie daj Jedyny, mój wierny wierzchowiec weźmie twe słowa do siebie — stwierdził, lekko przedrzeźniając księdza. — A mogę ci zagwarantować, że jest zdecydowanie wygodniejszym od — omiótł nadal niepewnym spojrzeniem jaszczura. Rewolwer znajomo opierał się o biodro — twojego jaszczura. Z całym szacunkiem, oczywiście, nie chciałbym nikogo, ani niczego urazić — parsknął śmiechem, puścił końskie wodze, po czym skłonił się nisko, niby porządny aktor w porządnym teatrze.
Przedstawienie skończyło się niezwykle prędko. Krowa parsknął, pchnął dużym łbem Walsha w przód. Rewolwerowiec zakołysał się niebezpiecznie, zdążył jednak podstawić nogę, unikając w ten sposób widowiskowego upadku. Przeklął pod nosem, gwałtownie obracając się do swojego konia.
Czarne jak węgliki oczka połyskiwały bardzo wesoło, ogier zastrzygł uszami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz